Brak strategicznej wizji, brak koordynacji, brak planu - taki obraz koalicji walczącej z Państwem Islamskim wyłania się z tekstu w dzienniku "Daily Telegraph". Państwa Bliskiego Wschodu oskarżają zachodnie rządy, że działają tak, jakby nie zdawały sobie sprawy ze skali zagrożenia. Najwięcej krytyki spada na prezydenta Baracka Obamę.

"Nie możemy czekać, aż Waszyngton się obudzi" - powiedział dziennikarzom gazety jeden z dyplomatów. Państwa Zatoki rozdrażnił szczególnie sprzeciw USA wobec pomysłu bezpośredniego dozbrajania Kurdów walczących z terrorystami na terenie Iraku. Waszyngton upiera się, że broń musi najpierw przejść przez Bagdad. Zdaniem krytyków, to droga mniej skuteczna i wolniejsza.

Dziennik pisze, że Kurdowie odnoszą sukcesy militarne, mimo że mają do dyspozycji broń słabą pod względem technologicznym. Dochodzi często do paradoksalnej sytuacji, w której wyposażeni w prowizoryczny sprzęt bojowy Kurdowie stają naprzeciw członkom Państwa Islamskiego, dysponującym ... amerykańskimi karabinami, zdobytymi podczas podboju Iraku.

Na Wyspach coraz częściej mówi się tymczasem, że Londyn powinien rozpocząć bombardowania w Syrii. Minister obrony Tim Fallon argumentuje, że nielogiczna jest sytuacja, w której Londyn honoruje granice, skoro nie robią tego dżihadyści, traktując pogranicze Iraku i Syrii jako swoje terytorium.

Reklama

>>> Czytaj też: Nielegalna broń, okupy, ropa naftowa. Skąd ISIS czerpie pieniądze?

Dwa lata temu podobny pomysł przepadł w brytyjskim parlamencie. Dla premiera Camerona była to prestiżowa porażka, dlatego komentatorzy są zgodni, że przed powtórną próbą szef brytyjskiego rządu będzie chciał mieć pewność, iż tym razem wynik go nie zaskoczy.

Tymczasem dziennik "Independent" ostrzega: to nie koniec. Tunezyjscy terroryści związani Państwem Islamskim sporządzili listę celów na najbliższe miesiące. Są na niej sklepy z alkoholem, bary, lotnisko, czy kurort Dżerba.