Unia Europejska wyznaczyła cel. Jest nim osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. Oznacza to, że w kolejnych dekadach emisje gazów cieplarnianych muszą zostać znacząco ograniczone. Nie będzie to możliwe bez inwestycji w dekarbonizację.

Potrzebny wspólny wysiłek

– W procesie transformacji trzeba odróżnić energetykę od transportu, w którym działa Orlen. W energetyce cały wysiłek związany z dekarbonizacją jest po stronie dostawców. W przypadku transportu, a zatem również producentów paliw, wyzwanie jest większe, gdyż dekarbonizacja wymaga współpracy pomiędzy wieloma podmiotami i nie zależy tylko od woli firm – mówił Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen. Podkreślił, że z perspektywy emisji w całym cyklu transportowym udział w nim wydobycia i dostawy ropy wynosi 12 proc., produkcji paliw – 8 proc., a pozostałe 80 proc. przypada natomiast na emisję przez pojazdy korzystające z paliwa. Dlatego ważna jest inwestycja w paliwa niskoemisyjne. – Można postawić na biopaliwa, wodór i elektryczność. Ale na tym nie koniec – wyjaśniał. Potrzebna jest jeszcze poprawa sprawności energetycznej pojazdów. – Chodzi o to, by np. zmniejszyć wagę auta. Wtedy zużycie energii będzie mniejsze – tłumaczył Adam Czyżewski.

Podkreślił, że dekarbonizację łatwiej jest przeprowadzać w miastach. Można bowiem rozwijać transport miejski, w czym spółka uczestniczy, w oparciu o strategie wodorowe i porozumienia z samorządami. – To jest pod naszą kontrolą i tym staramy się zarządzać. Pozostaje jeszcze jednak dekarbonizacja transportu osobowego. Tej producenci paliw sami nie przeprowadzą. Do tego potrzebny jest konsument, zmiana jego preferencji. Musi zacząć traktować samochód nie jak atrybut, aktywo, a jako narzędzie do przemieszczania się – stwierdził przedstawiciel Orlenu. Dodał, że jeśli nie będzie zeroemisyjnego transportu osobowego, to nigdy cały transport takim się nie stanie. Zatem potrzebne jest zaangażowanie się w ten proces wielu stron.

Reklama

Banki chętne do finansowania

Adam Pers, wiceprezes zarządu ds. bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej w mBanku, wskazał na problem niestabilności źródeł zielonej energii. – Dlatego przybywa klientów, którzy stawiają na magazyny energii – podkreślił. Jego zdaniem w zmianie postaw konsumentów mogą pomóc banki, państwo i inne instytucje. – Zielona energia może liczyć na coraz większy dostęp do finansowania. Co więcej, zaczyna być preferowana. Barierą nie jest więc dziś marża. Ta nie decyduje o opłacalności projektu. Barierę stanowi to, że są to inwestycje kapitałochłonne, wymagające wkładu własnego, dostępności do infrastruktury, uzyskania przyłączy i podejmowania szybkich decyzji przez organy państwowe. Ważna jest też stabilizacja cen takiej energii, co w pewien sposób zapewnia już państwo, organizując aukcje. Wiele barier jest więc usuwanych, ale jak zauważają eksperci, wciąż pozostaje wiele do zrobienia – tłumaczył. – Weźmy fotowoltaikę. Ta jest ciągle narażona na ryzyko stopy procentowej, a do tego dochodzą wahania cen – mówił Adam Pers, dodając, że pozytywną zmianą w zakresie finansowania jest to, że banki inwestując w zieloną energię, mogą skorzystać z 20 proc. ulgi.

Robert Kasprzak, wiceprezes zarządu Bank Ochrony Środowiska, mówił o szacunkach, według których w 2025 r. jedną trzecią aktywów będących w zarządzaniu przez instytucje na świecie będą stanowiły finanse zrównoważone, czyli skupiające się na finansowaniu zielonej transformacji. – Potwierdzam, apetyt na zielone aktywa rośnie. Dziś problemem nie jest dostęp do środków na nie, a liczba projektów – tłumaczy i dodaje, że instytucja wprowadza zachęty, by inwestorzy kierowali się w stronę zielonej transformacji. Mowa o zielonych gwarancjach, zielonych kredytach, zielonych obligacjach.

– Wprowadzamy elementy oceny projektów i podmiotów pod kątem ESG. Czynniki środowiskowe i społeczne są zaliczane do ocena ryzyka kredytowego. Jesteśmy dziś w stanie zrezygnować z przedsięwzięcia, które nie uwzględnia kryterium zrównoważonego rozwoju – wyjaśniał Robert Kasprzak, wyliczając, że obecnie już jedna trzecia aktywów banku to te zielone. – Będziemy zwiększać ten udział. W ciągu dwóch lat chcemy, by sięgnął 50 proc. To pokazuje, że są potrzeby w tym zakresie – powiedział.

Adam Pers ponownie dowodził, że zapotrzebowanie na zielone aktywa rośnie, ponieważ tego typu projekty stają się gwarancją dalszej współpracy. – Już dziś bank ma do czynienia z klientami, którzy przyznają, że jeśli nie przedstawią certyfikatu, iż ich prąd pochodzi z zielonych źródeł, to ich kontrahenci rozwiążą z nimi współpracę – opowiadał.

Poruszono też kwestię zielonych obligacji i tego, że za granicą są one bardziej popularne niż w Polsce. Adam Czyżewski zauważył, że jego firma jest emitentem zielonych obligacji. – Mamy pakiet wart 5 mld euro, z tego wyemitowaliśmy 500 tys., a zapisy były na 3 mld euro – stwierdził. Jego zdaniem popyt w Polsce jest, natomiast jest jeszcze za mało tego typu projektów.

ESG motorem postępu

– Są przykłady firm, które musiały postawić na reformulację składu produktu. Dzięki temu stał się on tańszy, łatwiejszy w przewożeniu i prostszy w obsłudze. Postawienie na ESG miało pozytywny wpływ nie tylko na środowisko, ale i działalność przedsiębiorstwa – zauważyła Magdalena Pasecka, partner, CFO w Innova Capital. Zwróciła uwagę, że zielone projekty są też istotne dla funduszy, bo tego oczekują od nich inwestorzy. Są to z reguły duże renomowane firmy, które w strategię mają wpisany zrównoważony rozwój. Swoje wymagania w tym zakresie przekładają więc na fundusze.

– Zdarzyło nam się już dwa razy zrezygnować z inwestycji ze względu na brak ESG. Mimo że projekt nas bardzo interesował – zaznaczyła Magdalena Pasecka. Podkreśliła, że ten kierunek działania wymuszają inwestorzy, ale też konsumenci spółek inwestujących w fundusze. – Dlatego myślę, że za parę lat trudno będzie sprzedać w Polsce spółkę z branży konsumenckiej, która w strategii nie będzie miała zapisanej neutralności klimatycznej i zeroemisyjności. Czynnik ESG staje się równie ważny jak EBITDA i zyski – dodała.

Małgorzata Walczak, dyrektor inwestycyjna PFR Ventures, potwierdza, że ESG staje się ważnym kryterium w scoringu, czyli ocenie klientów. Jak jest, to jest dodatkowy punkt. Jak nie ma, to powstaje problem. – Warto też pamiętać o tym, że transformacja energetyczna ma miejsce na kilku płaszczyznach. Jest oddolna i odgórna. A zaczyna się już w gospodarstwach domowych. Poza tym, czym innym jest ESG w dużych firmach, a czym innym w start-upach. Dlatego tworzymy narzędzia jak szkolenia, konkursy, dzięki którym segment mikro oraz MŚP zrozumie, czym jest ESG i jak je wprowadzać bezkosztowo – mówiła Małgorzata Walczak.

Jak zmierzyć „zieloność”?

Uczestnicy debaty zwracali uwagę, że przy zielonych projektach coraz większym wyzwaniem staje się to, jak mierzyć ich „wagę”. – Powołaliśmy zespół analityków, opracowaliśmy własną metodologię oceny. Wszystko po to, by dobrze dobierać projekty. Chcemy uniknąć zarzutów o greenwashing. Dla nas oprócz biznesplanu liczy się też impactplan, czyli to, jakie będą miały faktycznie przełożenie. Oceniamy wskaźniki, które powinny być w ramach inwestycji osiągnięte np. w zakresie ograniczenia zużycia wody, energii, emisji gazów cieplarnianych. Robią to powołani do tego audytorzy – opowiadała Joanna Parent, investment director Mirova Environment Acceleration Capital Fund.

– Pojawiają się niezależni audytorzy, którzy weryfikują wskaźniki ESG danej inwestycji. W Wielkiej Brytanii są już głosy wśród prawodawców, że powinny powstać organy audytowe, które będą sprawdzać to, co firmy publikują na temat zielonych projektów – mówił Jan Domanik, dyrektor sektora finansowego w PwC, przyznając, że podmioty weryfikujące działają głównie za granicą. Tam taka usługa staje się coraz bardziej popularna, bo coraz więcej inwestorów i konsumentów mówi sprawdzam, nie dowierzając informacjom publikowanym przez firmy realizujące zielone projekty. – Dlatego rola takiego świadectwa wydawanego przez zewnętrznego renomowanego audytora będzie rosła. Także w Polsce, choć tu rynek dopiero się tworzy – stwierdził Jan Domanik.

Robert Kasprzak zauważył, że w przypadku rynku finansowego taką pieczątką potwierdzającą będzie zielona taksonomia, która wchodzi w życie. To nowy system klasyfikowania zielonych i zrównoważonych środowiskowo inwestycji.

Zielone wygrywa

Pozostaje też pytanie o to, co będzie dalej z tzw. źródłami energii, które dzisiaj dominują w gospodarce. Czy banki skupią się tylko na tych zielonych, a pozostałe nie będą mogły liczyć na wsparcie? Eksperci przyznają, że te będą obarczone coraz większym ryzykiem, dlatego skłonność do ich finansowania będzie mniejsza, ale to nie znaczy, że w ogóle jej nie będzie. Podmioty działające w wysokoemisyjnych branżach nadal będą mogły liczyć na wsparcie. Z tą jednak różnicą, że finansowanie będzie na projekty, których celem stanie się ograniczanie wysokiej emisji.

A co z energią atomową? Fundusze przyznają, że energia nuklearna, podobnie jak paliwa kopalniane, jest poza ich celem inwestycyjnym, bo tak chcą ich klienci. – Szukamy nowych technologii odnawialnych lub zmniejszających zużycie energii – wyjaśniała Joanna Parent.

Adam Czyżewski zauważył, że nie ma scenariusza klimatycznego, który spełniałby cele redukcji emisji, a w którym nie byłoby udziału atomu. – W skali świata nieinwestowanie w atom to krótkowzroczność – podkreślał, dodając, że Orlen ma w planie korzystanie z małych reaktorów modułowych. Odniósł się też do tempa transformacji. Przyrównał je do wzrostu gospodarczego. Jak jest duży, to wszyscy się cieszą. W pewnym momencie dochodzi jednak do przegrzania, czyli sytuacji gdy za popytem nie nadąża podaż. To kończy się deficytem, inflacją. – Dlatego ważne jest by tempo transformacji było dostosowane do możliwości absorpcyjnych gospodarki. Rewolucja ESG powinna natomiast zmierzać w kierunku odpowiedzialności producenta za cały łańcuch dostaw. Dążenie do zeroemisyjności musi nastąpić nie tylko w produkcji, ale i konsumpcji. Inaczej efektów nie osiągniemy – argumentował Adam Czyżewski.

pao

partner relacji:

ikona lupy />
foto: materiały prasowe