Jest wiele powodów, dla których warto być na TikToku. I równie wiele, by go omijać. Mirosław Skwarek, specjalista od marketingu internetowego, zebrał je wszystkie w jednym miejscu: zalety - uwypuklił, zastrzeżenia - obalił. Spójrzmy, co mamy. Jest oczywiście magia milionowych zasięgów. Sam autor ze szczerością opisuje, jak spadły mu z wrażenia kapcie, gdy pierwszy raz, po długich oporach, zaczął promować swoje produkty na TikToku. I od razu zrobił takie zasięgi, o jakim w innych miejscach w sieci mógł jedynie pomarzyć. Nazywa nawet TikToka „supermarketem z zasięgami”. Bo to właśnie te zasięgi są magnesem, który przyciąga kolejnych użytkowników.
Tu pewne zastrzeżenie. Wielu analityków socialmediowych rynków - a na pewno już ci starsi - przypominają, że 15 lat temu Facebook też był takim „supermarketem”. Twitter i Instagram też nimi przez pewien czas były. Ale to się skończyło. Algorytmy zmieniono i teraz jest tak, że jak nie zapłacisz za promowanie, to zasięgów mieć nie będziesz. I nie jest to przypadek, tylko realizacja długofalowej strategii kalifornijskich korporacji. Najpierw dały ludziom zabawkę, mówiąc, że jest darmowa. A my się od gadżetu uzależniliśmy, budując osobiste życie i modele biznesowe na fundamentach lajków. Więc potem przyszła faza odgórnego ograniczenia zasięgami. Chyba że ktoś zapłaci. Czy to samo czeka tiktokerów? Na razie aplikacja jest darmowa i Skwarek właśnie o tej rzeczywistości napisał „instrukcję”.