Z danych Eurostatu wynika, że bezrobocie wśród osób do 25. roku życia wzrosło w Polsce rok do roku aż o 27,4 procent. To najwyższy wzrost w całej Unii Europejskiej. Liczby na papierze mogą jeszcze nie wyglądać dramatycznie, bo to 13,5 proc. wobec zeszłorocznych 10,6 proc, ale trend jest jednoznaczny. Młodzi odpadają od rynku pracy, zanim zdążą na dobre na niego wejść.
– Zetki nie będą czekać. Jeśli nie znajdą tu miejsca dla siebie, wyjadą tam, gdzie to miejsce im się zaoferuje – mówi Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy i z firmy Personnel Service.
Marta, lat 24. Absolwentka, baristka, emigrantka in spe
– Zrobiłam wszystko, jak trzeba – mówi Marta z Poznania. Skończyła zarządzanie. Studia dzienne, średnia powyżej 4,5, praktyki, wolontariat, dwa języki. – Ciągle słyszałam ucz się, to będziesz mieć pracę. Uczyłam się. I co mam? Robotę w kawiarni i zero umowy - dodaje z goryczą.
Od ponad roku Marta szuka pracy „w zawodzie”. Trafia na ścianę. Pracodawcy chcą doświadczenia, którego nie ma. Albo oferują najniższą krajową, czyli 4666 zł brutto, za etat z zakresem obowiązków, który kiedyś mieścił się w trzech etatach. Wysłała ponad setkę CV. Rozmów miała dziewięć. Umowy – żadnej.
– Jeszcze chwilę i składam papiery na wizę do Kanady. Mam znajomego, mówi że tam to przynajmniej wiesz, po co pracujesz. Tu czuję się jak frajerka – konstatuje.
Marta nie jest wyjątkiem. Jest symbolem pokolenia, które nie chce być trybikiem w korpo bez przyszłości ani statystyką w rubryce „bezrobotni do 25 lat”.
Zderzenie z realem
Zetki i alfy to nie „roszczeniowi milenialsi 2.0”. To pokolenia, które chcą pracować i się rozwijać. W najnowszym „Barometrze Polskiego Rynku Pracy” aż 83 procent młodych deklaruje chęć zdobywania nowych kompetencji. Problem? Nie mają gdzie ich wykorzystać.
– Ich optymizm styka się z realnymi obawami o karierę, znalezienie pracy, czy konkurencję ze strony pracowników z innych krajów – tłumaczy Inglot.
Są ambitni, ale nie naiwni. Widzą, że nie wystarczy chcieć. Potrzebne są konkretne ścieżki rozwoju i realne szanse. Jeśli ich nie dostaną – wybiorą alternatywę.
Zły deja vu
W 2003 roku Polska miała ponad 46 proc. bezrobocia wśród młodych. To była katastrofa. I moment, kiedy całe pokolenie z walizkami w ręku opuściło kraj. Byliśmy biedni, w przededniu wejścia do UE. Można było to jakoś wytłumaczyć.
Dziś? Polska nie jest biedna. Ale znowu ryzykujemy utratę najmłodszych i najbardziej zdeterminowanych.
– Jeśli chcemy zatrzymać młodych w kraju, musimy im jasno pokazać, że mają tu przyszłość –wskazuje Krzysztof Inglot. – Potrzebne są realne działania: programy wsparcia, elastyczne formy zatrudnienia, inwestycje w kompetencje cyfrowe, rozwój zawodowy.
Nie będą czekać
Marta już się nie łudzi. Dała sobie czas do końca sierpnia. Potem Kanada. Jeśli się nie zrealizuje plan B: Niemcy. Ma paszport, zna języki, nie ma kredytu. Przed nią otwarta droga. – Może jeszcze bym się łudziła, gdyby ktoś mi jasno powiedział: masz plan, ścieżkę, wsparcie. Ale ja słyszę tylko: „nie teraz, gospodarka niepewna”. Tyle że moje życie już się zaczęło. Nie mogę go zawiesić, bo ktoś nie ma dla mnie oferty.
Zetki nie będą czekać. Bo nie mają na co?