Koniec z kupowaniem kota w worku. Polacy chcą wiedzieć, ile zarobią

Badanie Monitor Rynku Pracy, przeprowadzone przez Instytut Badawczy Randstad i Instytut Badań Pollster, pokazało jednoznacznie: 91 proc. Polaków woli ubiegać się o pracę, jeśli już w ogłoszeniu podana jest wysokość wynagrodzenia. Dla 67 proc. to oszczędność czasu i energii — bo zanim w ogóle wyślą CV, wiedzą, czy oferta mieści się w ich oczekiwaniach finansowych. 24 proc. uważa, że to mniejsze ryzyko podania zbyt wysokiej stawki, która mogłaby przekreślić szanse na zatrudnienie.

Temat rozmów o pensji wciąż bywa trudny. 23 proc. badanych przyznaje, że czuje się w takich sytuacjach skrępowana, a 21 proc. nie potrafi nawet określić rynkowego poziomu płac na danym stanowisku. Aż 81 proc. chciałoby w ogłoszeniu widzieć dokładną stawkę zasadniczą, 80 proc. – widełki płacowe wraz z informacją o premiach, a 78 proc. – wartość benefitów.

Rewolucja w kodeksie pracy

Takie oczekiwania wkrótce staną się standardem. Ogłoszenia o pracę będą musiały zawierać informację o proponowanym wynagrodzeniu, wraz z wszystkimi jego składnikami. Ma się w nich znaleźć także początkowa wysokość pensji lub jej przedział, ustalony na podstawie obiektywnych i neutralnych kryteriów, w tym z uwzględnieniem równości płci.

A jeśli ogłoszenia nie ma?

Nawet wtedy pracodawca nie ucieknie od transparentności. Jeśli rekrutacja odbywa się bez publicznego ogłoszenia, informacja o wynagrodzeniu — w formie papierowej lub elektronicznej — musi zostać przekazana kandydatowi przed rozmową kwalifikacyjną lub przed podpisaniem umowy.

Do tego dochodzi nowy wymóg, by nazwy stanowisk i treść ogłoszeń były neutralne pod względem płci. Proces rekrutacyjny ma przebiegać bez dyskryminacji — a przynajmniej tak zakłada ustawodawca.

Firmy wciąż boją się liczb

Przejrzystość płacowa? Dla wielu firm wciąż brzmi jak temat tabu. — Najczęściej chodzi o różnice w wynagrodzeniach na tych samych stanowiskach, które – choć nie powinny istnieć – wciąż są faktem — przyznaje specjalistka z działu HR jednej z krakowskich firm. Ale to nie jedyny powód. Pensje to także element przewagi konkurencyjnej. Gdyby pojawiały się w ogłoszeniach, mogliby je zobaczyć nie tylko potencjalni kandydaci, ale też konkurencja.

Strzał w kolano albo magnes na nie tych ludzi

Dla firm z ograniczonym budżetem ujawnienie wysokości płacy to czasem ryzyko szczególnie w branżach, gdzie o specjalistów toczy się wojna. Z kolei te, które mogłyby rzucić naprawdę kuszące kwoty, też często wolą trzymać karty przy sobie. Dlaczego? Bo nie chcą przyciągać kandydatów kierujących się wyłącznie wysokością przelewu.

Lepiej, żeby nie wiedział

Transparentność może też wywołać burzę wewnątrz firmy. — Łatwo sobie wyobrazić pytanie: „Jak to? Nowy dostaje więcej ode mnie, a ja tu pracuję dekadę?” — mówi nasza rozmówczyni. Dlatego wielu pracodawców woli w rozmowie kwalifikacyjnej pytać kandydata o jego oczekiwania finansowe. To wygodne. Po pierwsze, zdradza, jak kandydat wycenia własne kompetencje. Po drugie, jeśli poda kwotę niższą niż zakładany budżet, to dla firmy czysty zysk. Może zgodzić się na tę sumę, obiecując podwyżkę „w przyszłości”. Kandydat wcale nie musi wiedzieć, że mógł zarabiać tyle od pierwszego dnia.

Pierwsze jaskółki

Powoli jednak pojawiają się wyjątki. Jawność płac wdrażają spółki z dobrze przemyślaną polityką wynagradzania, gdzie ujawnienie stawek nie wywołuje fali frustracji, a raczej ucina plotki i spekulacje. Na razie to jednak rzadkość.

Od słów do prawa. Kiedy nowe przepisy wejdą w życie?

Pod koniec czerwca ustawę wprowadzającą obowiązek podawania wysokości wynagrodzenia w ogłoszeniach o pracę podpisał jeszcze prezydent Andrzej Duda. Nowe regulacje wejdą w życie pół roku później. Dokładnie od 23 grudnia pracodawcy będą musieli ujawniać stawkę lub widełki płacowe już na etapie rekrutacji.