Opóźnione dostawy... wszystkiego
Wśród opóźnionych dostaw znajdują się nowoczesne myśliwce, systemy rakietowe i amunicja, czyli wszystko to, co miało wzmocnić obronę wyspy przed ewentualną agresją ze strony Chin. Ale problem Tajwanu to nie tylko lokalna kwestia geopolityczna. W kolejce po amerykańską broń stoi też Polska, która w ostatnich latach złożyła rekordowe zamówienia na sprzęt z USA. Jeśli przemysł zbrojeniowy za oceanem nie przyspieszy, Warszawa może zmierzyć się z podobnymi opóźnieniami ze strony USA, co Tajpej.
Zgodnie z danymi portalu asia.nikkei.com, amerykańskie fabryki nie nadążają z realizacją już zatwierdzonych kontraktów, a przy obecnych przeciążeniach rośnie ryzyko, że także Polska nie dostanie swojego sprzętu na czas. Tymczasem mowa o zamówieniach, które mają kluczowe znaczenie dla naszej obronności, m.in. wyrzutniach HIMARS, systemach Patriot czy czołgach Abrams.
W kolejce po broń
W 2026 roku na Tajwan miały trafić nowoczesne myśliwce F-16V, ale dziś mówi się o 2027 lub nawet 2028 roku. Opóźnione są również dostawy rakiet powietrze-ziemia, systemów przeciwokrętowych Harpoon czy amunicji artyleryjskiej. Sprzęt ten miał zwiększyć potencjał obronny wyspy w razie eskalacji napięcia w Cieśninie Tajwańskiej. Jednak przy obecnym tempie produkcji wiele z tych systemów trafi do odbiorców o kilka lat później, niż pierwotnie zakładano.
Tajwan nie zamawia sprzętu z zapasów, tylko nowe, zaawansowane technologicznie systemy, które trzeba wyprodukować od zera. A z tym jest coraz większy problem. Według analizy think tanku Foundation for Defense of Democracies, tylko 7 z 25 ocenianych systemów zbrojeniowych ma dziś możliwości produkcyjne uznane za „silne”. Reszta wymaga zwiększenia mocy produkcyjnych lub znajduje się w krytycznym stanie.
Polska zamawia rekordowo w USA. Co z nami?
Polska od kilku lat kupuje w USA ogromne ilości sprzętu wojskowego. Wśród zamówień znajdują się m.in.:
- czołgi Abrams M1A2 SEPv3,
- systemy HIMARS i rakiety do nich,
- systemy obrony powietrznej Patriot,
- śmigłowce AH 64E,
- myśliwce F-35.
Do tego dochodzą mniejsze kontrakty, takie jak pociski Javelin, radary i inne elementy uzbrojenia. Łączna wartość umów z USA przekracza 10 miliardów dolarów, co stawia Polskę w gronie największych odbiorców amerykańskiego sprzętu wojskowego w Europie. Ale to też oznacza, że jeśli kolejka się wydłuża, również Polska może utknąć w tym samym zbrojeniowym zatorze co Tajwan.
Z czego wynika kryzys w amerykańskiej zbrojeniówce?
Problem nie leży w polityce, tylko w przestarzałej strukturze przemysłu zbrojeniowego. Po zakończeniu zimnej wojny USA znacznie ograniczyły wydatki wojskowe. W latach 60. budżet obronny stanowił ponad 9% PKB w 2024 roku było to już tylko 3,4%. Wraz z tym zmniejszyła się liczba firm produkujących broń – z 50 głównych wykonawców do zaledwie pięciu, takich jak Lockheed Martin czy Raytheon.
Przemysł zaczął działać w modelu „just-in-time”, czyli produkcji na bieżące zamówienie, bez zapasów i elastyczności w razie kryzysu. Kiedy więc pojawiła się potrzeba równoczesnego zaopatrywania Ukrainy, Izraela i Tajwanu – system się zakorkował. Nowe zamówienia, takie jak te z Polski, wchodzą do już przeciążonej kolejki.
Waszyngton bije na alarm
Biały Dom przyznał w grudniowej strategii bezpieczeństwa narodowego, że sytuacja wymaga pilnych działań. W dokumencie zapisano, że rozwój krajowej bazy przemysłowej musi stać się „najwyższym priorytetem narodowej polityki gospodarczej”. Oznacza to potrzebę inwestycji, rozbudowy fabryk i zwiększenia zdolności produkcyjnych. Nie w perspektywie lat, ale miesięcy. Jednak nawet przy dużych inwestycjach odbudowa mocy produkcyjnych zajmie czas, którego może zabraknąć. A to oznacza, że zarówno Tajwan, jak i Polska muszą przygotować się na możliwe opóźnienia i szukać alternatywnych sposobów zabezpieczenia swoich potrzeb obronnych.
Źródło: asia.nikkei.com – “US arms shipment backlog to Taiwan tops $20bn”