Niedawno resort obrony zmienił decyzję mówiącą o tym, że to szef sztabu kieruje Sztabem Generalnym. Co pan sądzi o umniejszaniu roli szefa sztabu?
Kwestię tę podniosły media, dlatego poddaliśmy ją analizie. Nie dostrzegam w decyzjach resortu jakiegokolwiek umniejszenia roli. Taka zmiana kompetencji nie mogłaby się też odbyć bez zgody prezydenta, który mianuje szefa Sztabu Generalnego.
Teraz szef sztabu już nim nie „kieruje”, usunięto z decyzji to słowo. W wywiadzie dla DGP były szef sztabu gen. Mieczysław Gocuł jasno wskazał, że to zmiana istotna.
Rozmawialiśmy z przedstawicielami resortu obrony oraz sztabu i nie są nią zaniepokojeni. Do tego minął już jakiś czas od momentu jej wprowadzenia i jak widzimy, nic się nie zmieniło w jego funkcjonowaniu.
Reklama
To czemu przedstawiciele sztabu starali się tę zmianę zablokować?
Nic mi o tym nie wiadomo. W mojej ocenie była to jedynie zmiana porządkowa. Zresztą ustawa o urzędzie ministra obrony narodowej, czyli dokument nadrzędnej rangi, mówi jasno, że szef sztabu wykonuje swoje zadania przy pomocy Sztabu Generalnego.
Jeśli jest „porządkowa”, czyli de facto mało znacząca, to dlaczego się ją wprowadza po pięciu latach rządów PiS, kiedy relacje między szefem sztabu a ministrem obrony są co najmniej napięte?
Narracja o napięciach między szefem sztabu a ministrem obrony funkcjonuje z pewnością w sferze medialnej. Ale proszę zauważyć, że minister Mariusz Błaszczak oraz gen. Rajmund Andrzejczak współpracują już ze sobą dwa lata. W tym czasie przeprowadziliśmy wiele przedsięwzięć, siły zbrojne funkcjonują i realizują swoją misję. Do tego rola szefa sztabu została przecież w ostatnich latach wzmocniona.

Treść całego artykułu można przeczytać w czwartkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej albo eDGP.

Rozmawiał Maciej Miłosz