Decyzję o odebraniu Łukaszence tytułu podjęła w poniedziałek uniwersytecka rada naukowa w drodze głosowania. Jak podkreśla ukraińska redakcja BBC, to pierwszy taki przypadek w historii tej renomowanej uczelni.

Tydzień temu jej rektor Wołodymyr Buhrow napisał na Facebooku, że według niego Łukaszenka "nie jest godny tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu im. Szewczenki, a jego nielegalne działania przeczą wartościom uniwersytetu". Przekazał, że zwrócił się do rady naukowej o wypracowanie procedury odebrania tytułu.

Łukaszence nadano tytuł doktora honoris causa tej kijowskiej uczelni w 2009 roku, za prezydentury Wiktora Juszczenki. Rektor powiedział portalowi Ukraińska Prawda, że zrobiono to na wniosek administracji ówczesnego szefa państwa. Jak dodał, był to "symboliczny gest" mający świadczyć o przyjaźni między narodami Ukrainy i Białorusi.

Ukraińska Prawda zaznacza, że już w sierpniu 2020 roku, kilka dni po wyborach prezydenckich na Białorusi, grupa studentów i absolwentów uczelni im. Szewczenki zaapelowała o odebranie Łukaszence honorowego tytułu.

Reklama

Cichanouska apeluje o konsekwentne sankcje wobec Białorusi

Liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska, która jest w Czechach na zaproszenie przewodniczącego Senatu Milosza Vystrczila, zaapelowała w poniedziałek o konsekwentne sankcje wobec reżimu Alaksandra Łukaszenki. Vystrczil nazwał ją "faktycznie wybraną prezydent" Białorusi.

Przewodniczący Senatu określił reżim Łukaszenki mianem zbrodniczego. Uznał też, że sankcje powinny być jak najszersze, przy czym minimum to sankcje na poziomie UE.

"Mamy nadzieję, że zostanie przyjęty kolejny pakiet sankcji. Zobaczymy, kto będzie nimi objęty i czy lista będzie zawierać firmy, organizacje. Wtedy będziemy mogli w jakiś sposób ocenić reakcję wspólnoty europejskiej" – powiedziała Cichanouska. Uznała, że Czechy powinny dążyć do wydalenia Białorusi z Interpolu oraz rozpocząć międzynarodowe śledztwo mające na celu wskazanie osób odpowiedzialnych za represje.

Liderka opozycji, która otrzymała azyl polityczny na Litwie, powiedziała, że w tej chwili nie planuje powrotu na Białoruś. "Jak tylko przekroczę granicę, natychmiast trafię do więzienia" – zauważyła. I wskazała, że w tej chwili nie ma sensu pozbawiać się możliwości wypowiadania się w imieniu Białorusinów. "Jeżeli stwierdzę, że jestem bardziej potrzebna na Białorusi niż za granicą, to wrócę" - dodała.

Pytana przez dziennikarzy o stosunek do Rosji, powiedziała, że Kreml nadal wspiera Łukaszenkę, ale w mniej aktywny sposób niż wcześniej. "Trzeba rozmawiać z każdym. Nie walczymy z Kremlem, nie walczymy z nikim innym, walczymy z reżimem" - zaznaczyła.

Zaapelowała do Czechów, by pisali listy i emaile ze wsparciem do więzionych za przekonania polityczne. W tym kontekście wymieniła opozycyjnego dziennikarza Ramana Pratasiewicza, który wraz ze swoją partnerką został aresztowany 23 maja po przymusowym lądowaniu w Mińsku samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna. "Najwyraźniej byli bici i zmuszani do przyznania się do przestępstw, których nie popełnili" - powiedziała Cichanouska w Pradze.

W sierpniu 2020 r. Cichanouska była główną rywalką Łukaszenki w wyborach prezydenckich. Miała dostać ok. 10 proc. głosów, ale przedstawione oficjalnie przez reżim wyniki wyborów nie są uznawane przez wiele krajów ani przez UE. Liderka opozycji wyjechała z kraju i znalazła azyl polityczny na Litwie. W przypadku powrotu na Białoruś grozi jej od trzech do pięciu lat więzienia.