Prezes Prawa i Sprawiedliwości w środę wziął udział w panelu „Realizm i wartości w polityce”. Punktem wyjścia do rozmowy była monografia śp. prof. Waldemara Parucha zatytułowana „Realizm i wartości. Prawo i Sprawiedliwość o polityce zagranicznej”.

Prowadzący dyskusję europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski zwrócił uwagę, że w książce Parucha "są bardzo ciekawe fragmenty o polityce PiS, a wcześniej Porozumienie Centrum w stosunku do Rosji i cytowane są oskarżenia ekspertów i polityków dzisiejszej opozycji, którzy zarzucali PiS anachroniczną rusofobię, a z drugiej strony pisał, że filarami PiS były stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i wejście do Unii Europejskiej". "Budowa państwa, które uwalnie się od zależności, realizm nakazywał pozytywny stosunek do UE" - ocenił.

"Te fakty, niebezpieczeństwa, które zostały opisane, były przeze mnie wspomniane, w ten sposób, że idealistyczne wartości, czy idealistyczny sposób myślenia jest instrumentalizowany. W moim przekonaniu ta instrumentalizacja jest silniejsza niż wiara kolejnego pokolenia w świat idealny, że to jest istota tego wszystkiego, co się w tej chwili dzieje. Że dzisiaj ta istota wychodzi na jaw w sposób oczywisty i zupełnie wprost formułowany. Jeżeli Kanclerz Scholz bez owijania w bawełnę stwierdza, że (UE) to ma być super państwo pod niemiecką wodzą o światowym znaczeniu, podkreślał to światowe znaczenie w istocie Niemiec, a nie tego państwa, to tutaj sprawa jest już zupełnie jasna" - podkreślił Kaczyński.

"Jeżeli chodzi o nasz stosunek do Unii Europejskiej w momencie wejścia do tej Unii, czyli w momencie, kiedy to wejście przez Porozumienie Centrum jako przez pierwszych było postulowane. To nie jest tak, że nie zdawaliśmy sobie sprawy z kwestii kulturowych" - mówił lider PiS.

Reklama

"To był przedmiot mocnego sporu w naszej partii, już wtedy w Prawie i Sprawiedliwości, który został rozstrzygnięty przez kongres partii, gdzie 2/3 było za wejściem do Unii Europejskiej, a 1/3 pod wodzą byłego marszałka Sejmu Marka Jurka przeciw. On wtedy bardzo precyzyjnie i jasno formułował tezę odnoszącą się do obcości kulturowej w UE w stosunku do Polski" - przypomniał polityk.

"I przynajmniej ja, a sądzę, że ogromna większość ówczesnego kierownictwa partii nie przeczyła temu faktowi, ale przeciwstawiała temu inne (fakty-PAP). Przede wszystkim fakt, że Polska ukształtowana w ciągu lat 90. była państwem imposybilnym w całym tego słowa znaczeniu. Żadne większe przedsięwzięcie zbiorowe nie wychodziło, nic się nie udawało" - zaznaczył.

Podał za przykład Agencję Budowy Autostrad, powołaną za rządów Hanny Suchockiej, która w ciągu wielu lat swojej działalności odnowiła i sprzedała Janowi Kulczykowi 100 km gotowych już za czasów komunizmu autostrady, "a poza tym nie zrobiła absolutnie nic".

Zdaniem Kaczyńskiego to tylko jeden z przykładów. "Przyjmowaliśmy, że wejście do Unii Europejskiej zapewni pewne środki i rynek europejski, bo wcześniej działaliśmy prawie w warunkach wojny celnej, bo porozumienie zawarte na początku lat 90. i dyskutowane w rządzie Jana Olszewskiego i w końcu przyjęte na zasadzie - z jednej strony mamy Wspólnotę Niepodległych Państw czyli Rosję, a z drugiej Unię Europejską. To było asymetryczne, bardzo dla nas szkodliwe pod wieloma względami porozumienie, ogromnie ograniczające nasze możliwości na rynku europejskim. Więc biorąc te wszystkie sprawy łącznie pod uwagę, wydawało się, że aby istnieć i się rozwijać musimy wejść do Unii Europejskiej. To było wtedy, jak sądzę myślenie realistyczne" - podkreślił lider PiS.(PAP)

Autor: Olga Łozińska