- Polski element tarczy NATO już działa
- „Złota Kopuła” jak z filmu science fiction
- Polityka i fizyka idą ramię w ramię
- Setki miliardów dolarów i pytania bez odpowiedzi
- Sojusznicy zaniepokojeni, kontrahenci w gotowości
Polski element tarczy NATO już działa
Choć USA już wcześniej wzmocniły swój system obrony przeciwrakietowej w Europie m.in. przez budowę bazy w Redzikowie – Trump chce czegoś znacznie większego. Redzikowo, położone w północnej Polsce, to kluczowy element amerykańskiego systemu Aegis Ashore. Pełni funkcję obrony przed pociskami balistycznymi dalekiego zasięgu, lecącymi nad Europą.
System Aegis Ashore, w który wyposażono bazę w Redzikowie, korzysta z zaawansowanych pocisków Sm-3 Block IB i nowszych Sm-3 Block IIA, opracowanych wspólnie przez USA i Japonię. Redzikowo to część europejskiej tarczy antyrakietowej NATO i dodatek do morskich systemów Aegis rozmieszczonych m.in. w Hiszpanii, Niemczech i Rumunii.
Obecny prezydent USA uważa, że zwalczanie pocisków krótkiego i średniego zasięgu, systemami takimi jak ten w Redzikowie nie wystarczy USA. Potrzeba tarczy zdolnej do ochrony przed rakietami międzykontynentalnymi, lecącymi nad samym terytorium Stanów Zjednoczonych. Taki ma być właśnie system „Złoty Kopuła” ogromna konstelacja satelitów, radarów i systemów przechwytujących zapewne rozmieszczonych także w przestrzeni kosmicznej.
Generał Michael Guetlein, który nadzoruje projekt, nie ukrywa, że wyzwania są ogromne. Trzeba nie tylko zbudować działającą technologię, ale zrobić to tanio i na masową skalę. Pentagon jednak przyspiesza: test systemu o kryptonimie FTI‑X zaplanowano na czwarty kwartał 2028 roku.
„Złota Kopuła” jak z filmu science fiction
Amerykański system „Złota Kopuła” (Golden Dome) ma być pierwszą kosmiczną tarczą, zdolną do zestrzelenia rakiet wystrzelonych nawet z drugiej strony globu. Pentagon już uruchomił pierwsze miliardy dolarów na projekt tego systemu i dał zielone światło testowi pod kryptonimem FTI‑X. W jego ramach różne elementy systemu – od satelitów po radary – mają współpracować w czasie rzeczywistym, by odeprzeć jednoczesne zagrożenia.
Polityka i fizyka idą ramię w ramię
Zbieżność daty testu z wyborami prezydenckimi w USA nie jest przypadkowa - mówi CNN jeden z urzędników Departamentu Obrony. Pentagon zamierza za wszelką cenę uniknąć opóźnień, a generał Sił Kosmicznych Michael Guetlein, odpowiedzialny za projekt, ma pełną autonomię w podpisywaniu kontraktów. Zgodnie z decyzją ministra obrony Peta Hegsetha, „Złota Kopuła” została też wyłączona spod tradycyjnych procedur zakupowych. W praktyce oznacza to, że projekt funkcjonuje jak państwo w państwie.
Setki miliardów dolarów i pytania bez odpowiedzi
Choć pierwsze 25 miliardów już zostało uruchomione, finalny koszt systemu może sięgnąć setek miliardów dolarów. Wciąż nie wiadomo, czy uda się go zbudować na masową skalę i czy będzie ekonomicznie opłacalny. Guetlein nie ukrywa, że choć technologia już istnieje, to wyzwaniem pozostaje „zbudowanie wystarczającej liczby satelitów” oraz „rozszerzenie bazy przemysłowej w odpowiednim tempie”.
Sojusznicy zaniepokojeni, kontrahenci w gotowości
Rosja i Chiny już ostrzegły przed potencjalnymi konsekwencjami rozwoju kosmicznej tarczy przez USA, podkreślając, że może to zaburzyć globalną równowagę. Tymczasem amerykańskie firmy zbrojeniowe, od SpaceX po Palantir, ustawiają się w kolejce po lukratywne kontrakty. Pentagon zaś ogranicza nadzór nad projektem, likwidując nawet część biura odpowiedzialnego za testy jakości.
Kosmiczna tarcza czy kosztowna iluzja?
„Złota Kopuła” może stać się najdroższym i najbardziej ambitnym systemem obronnym w historii USA, ale wciąż nie wiadomo, czy spełni pokładane w niej nadzieje. Testy zaplanowane na 2028 rok mają być dopiero „fazą pierwszą”, a ostateczna skuteczność tarczy pozostaje wielką niewiadomą. Pentagon gra jednak va banque, z nadzieją, że w dniu wyborów będzie miał czym się pochwalić. Oczywiście w przypadku tak dużych wydatków potrzebne będą też gdzieś oszczędności, być może kosztem zagranicznych baz USA takich jak te w Polsce.