Przewodniczący państwowej Komisji Wyborczej na wtorkowej konferencji prasowej został zapytany o to, z czego wynikały problemy w zliczaniu głosów z zagranicy i dlaczego członkowie komisji m.in. w Wielkiej Brytanii czekali kilkadziesiąt godzin na zatwierdzenie wyników.
"Przypominam, że głosowanie - również w Wielkiej Brytanii - to jest w zasadzie ten czas jak Polska, czyli niedziela godz. 21" - powiedział Marciniak. Dodał, że najpierw czasu wymagało zliczenie głosów przez komisje, następnie protokoły zostały przekazane i - za pośrednictwem konsulów - trafiły do okręgowych komisji wyborczych.
"Należy zauważyć, że każdy protokół obwodowej komisji, tak samo okręgowej komisji - podlega weryfikacji pod względem po pierwsze informatycznym - trzeba wszystko wprowadzić; po drugie pod względem liczbowym i prawnym" - mówił Marciniak.
Dodał, że w Polsce było ponad 31 tys. komisji, "głosowało 30 mln (osób), a my od dłuższego czasu rozmawiamy wyłącznie o zagranicy, gdzie utworzono 416 obwodów głosowania". "To i tak była - w stosunku nawet do roku 2019 - zwiększona liczba o przeszło 100, już nie wspomnę o roku 2015, gdzie takich obwodów głosowania za granicą było 250" - zauważył.
Szef PKW podkreślił, że przekazanie protokołów do Okręgowej Komisji Wyborczej w Warszawie trwało godziny. "Zanim te protokoły uległy weryfikacji - to jest kolejna olbrzymia praca. Zapominamy o tym, że Okręg Wyborczy nr 19 w Warszawie ma również Warszawę, gdzie ma 2 mln głosujących" - zaznaczył Marciniak.
"Ten okręg to blisko 1,3 tys. obwodów głosowania, w tym faktycznie 400 z zagranicy. To też chodzi o to, żeby wyniki, które dzisiaj podaliśmy były niepodważalne. Przecież mogą wpłynąć protesty. Później Sąd Najwyższy zajmuje się ważnością wyborów. To jest olbrzymia, tytaniczna praca" - ocenił.
Pytany, czy jest rozważane, aby w kolejnych wyborach zagraniczne głosy były liczone przez oddzielną komisję powiedział, że "musi być do tego podstawa prawna". "Kodeks wyborczy, póki co, takiej możliwości nie daje" - poinformował szef PKW.