Na początku kwietnia NASA przedstawiła czwórkę astronautów, którzy wezmą udział w misji Artemis II. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już w listopadzie 2024 r. okrążą Księżyc na pokładzie statku Orion.

Po raz pierwszy od 51 lat ludzie znów znajdą się tak blisko Srebrnego Globu, a potem zapewne na niego wrócą. Jednak musiało minąć aż pół wieku, by Stany Zjednoczone doszły do przekonania, iż jest to koniecznością. W czym pomogły im teraz Chiny, tak jak niegdyś ZSRR.

Pożegnanie ze zwycięzcą

„Wernher von Braun, jeden z głównych architektów pierwszego lądowania człowieka na Księżycu, odchodzi z NASA na emeryturę” – o nagłej decyzji sześćdziesięciolatka doniósł czytelnikom 27 maja 1972 r. „The New York Times”. Niecały tydzień wcześniej na Księżycu osiadł lądownik misji Apollo 16. Astronauci rozpoczęli badania gruntu, które ułatwiał im pojazd LRV – dzięki niemu udało się im dojechać do oddalonego od lądownika o 4,5 km krateru North Ray. Rzeczy, które dziesięć lat wcześniej wydawały się nierealne, stawały się już oczywistością. W NASA oraz Pentagonie tworzono więc projekty stałych baz na Srebrnym Globie, von Braun zaś obiecywał rychłą wyprawę załogową na Marsa.

Reklama

I nagle wszystko się urwało. Gdy astronauci penetrowali okolice krateru North Ray, w Moskwie prezydent Richard Nixon serdecznie witał się z sekretarzem generalnym KC KPZR Leonidem Breżniewem. Następnie zasiadł do podpisywania pakietu traktatów o współpracy i pokojowym współistnieniu atomowych supermocarstw. „Wszystkie porozumienia podpisane w Moskwie w dniach 22–30 maja 1972 r. były przygotowane przez wcześniejsze negocjacje z lat 1970–1971. Było tak z układem o współpracy w dziedzinie nauki i techniki oraz w dziedzinie badań i wykorzystania przestrzeni kosmicznej dla celów pokojowych. Przez dwa ostatnie lata amerykańsko-radzieckie grupy robocze spotykały się na przemian w Moskwie i Houston” – opisuje Anna Porczyńska w opracowaniu „Przesłanki wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Richarda Nixona w Moskwie w dniach 22–20 maja 1972 r.”. W pakiecie tym znalazła się nawet umowa o budowie wspólnej stacji kosmicznej na orbicie okołoziemskiej. Astronauci z USA i kosmonauci z ZSRR mieli na jej pokładzie prowadzić eksperymenty naukowe.

Program Apollo przestał być potrzebny i Nixon nakazał jego przerwanie, pomysł podboju Marsa zaś uznał za kosztowną fanaberię. Na wieść o tym von Braun podał się do dymisji. „Ta decyzja jest źródłem wielkiego żalu dla wszystkich w agencji” – przekazał „The New York Times” słowa ówczesnego szefa NASA Jamesa C. Fletchera. Dziennik nadmienił też, czego wcześniej raczej nie robiono, iż genialny wizjoner z Niemiec był swego czasu „dyrektorem centrum rakietowego Peenemünde, gdzie niemieccy eksperci opracowali pocisk V-2, którym bombardowano Londyn w ostatnich miesiącach II wojny światowej”.

Kosmiczna rywalizacja z sowieckim imperium wygrana przez USA w imponującym stylu – dzięki ulubionemu konstruktorowi Hitlera – zupełnie bez fajerwerków dobiegła końca.