Badacze doszli do takich wniosków na podstawie analizy genetycznej koronawirusa, wykrywanego wśród Japończyków na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Pierwsze przypadki zakażeń koronawirusem wykryto pod koniec 2019 roku w chińskim mieście Wuhan. Natomiast wirus, który zaczął się szerzyć w Japonii w połowie marca, należał do „europejskiej odmiany”, co oznacza, że prawdopodobnie trafił tam przez Europę – podała NHK.

W maju liczba przypadków wykrywanych w Japonii znacznie spadła i wydawało się, że pandemia została tam zasadniczo opanowana. Jednak w połowie czerwca, po zniesieniu stanu wyjątkowego, w kraju zaczęły się pojawiać nowe ogniska choroby, a liczba infekcji gwałtownie wzrosła, szczególnie w Tokio.

Reklama

Analiza genetyczna wirusów wykrywanych w tych nowych ogniskach wykazała, że są „zmutowane wersje europejskiej odmiany” patogenu. Według badaczy nie potwierdzono jednak żadnych mutacji wpływających na zjadliwość wirusa.

Zdaniem naukowców wyniki te wskazują, że - mimo spadku liczby wykrywanych infekcji - wirus przez cały czas szerzył się w Japonii za pośrednictwem osób bez objawów choroby lub z lekkimi objawami. Patogen mógł zostać również rozniesiony poza obszar Tokio, gdy mieszkańcom przestano zalecać unikania podróży.

W piątek władze Tokio zgłosiły 462 nowe zakażenia koronawirusem, a łączny bilans w stolicy Japonii przekroczył 15 tys. - poinformowała NHK, powołując się na władze miasta. Po raz 11. z rzędu dobowy przyrost liczby zakażeń przekroczył tam 200. Łącznie w Japonii wykryto już ponad 41 tys. infekcji, a ponad 1000 zakażonych osób zmarło.

Mimo wzrostu liczby zakażeń premier Japonii Shinzo Abe ocenił w czwartek, że nie ma potrzeby wprowadzania po raz kolejny stanu wyjątkowego. Abe zaznaczył, że obecnie w Japonii notowanych jest mniej ciężkich przypadków Covid-19 i mniej zgonów niż w kwietniu, gdy stan wyjątkowy wprowadzono.