Pół roku czekania na wizytę do endokrynologa, niemal cztery miesiące do kardiologa – tak wyglądała mediana (połowa osób czekała co najmniej tyle) kolejek w 2022 r. W porównaniu z 2021 r. odnotowano wzrosty przekraczające nawet 50 proc. Dane pochodzą z najnowszego sprawo zdania z działalności Narodowego Funduszu Zdrowia.

Tak się dzieje mimo zniesienia limitów i wprowadzenia reguły, że NFZ płaci za każdego przyjętego pacjenta. Zmianę wprowadzono w ramach Polskiego Ładu w 2021 r. Wtedy premier Mateusz Morawiecki mówił, że ma to na celu skrócenie kolejek do specjalistów. – Od 1 lipca znosimy wszelkie limity przyjęć do specjalistów i to będzie standard. Będziemy starali się rozładowywać kolejki – zapowiadał.

Ze sprawozdania NFZ wynika, że endokrynolodzy przyjęli niemal 100 tys. pacjentów, o 5 tys. więcej niż w poprzednim roku. Wzrosła też liczba skreślonych z kolejki. Tak jest w większości analizowanych specjalizacji. Jednym z powodów większej liczby chętnych jest nadrabianie długu zdrowotnego po pandemii, kiedy dostęp do służby zdrowia był ograniczony.

Konflikt interesów

Reklama

Problemy z dostaniem do specjalisty dotyczą różnych obszarów. – Ma pani raka? Jak nie, to nie ma zapisów do kolejki. Gdyby pani miała, to za rok możemy zrobić – taką informację można usłyszeć w jednym z dużych ośrodków onkologicznych na pytanie, kiedy można się umówić na badania genetyczne w ramach profilaktyki.

Eksperci boją się, że są małe szanse na poprawę sytuacji, bo liczba chętnych przez cały czas rośnie.– zaznacza. Standard w tym zakresie powinien wynosić od trzech do sześciu miesięcy. ©℗

Cały wywiad przeczytasz w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.