Obecnie, w trakcie pierwszych 33 dni zwolnienia, pensję pracownika opłaca pracodawca. W przypadku zwolnień dłuższych niż 33 dni, pracownik otrzymuje 80 proc. wynagrodzenia od ZUS-u.

Proponowane zmiany oznaczają, że pracownicy będą otrzymywać 100 proc. wynagrodzenia od ZUS-u, bez względu na długość zwolnienia. To może sprawić, że niektórzy z nich będą bardziej skłonni do korzystania z L4, nawet jeśli nie są naprawdę chorzy.

Kuriozalne sytuacje w zakładach pracy?

Reklama

Eksperci z firmy doradczej Conperio szacują, że w przypadku wprowadzenia 100 proc. zasiłku chorobowego od pierwszego dnia zwolnienia, łączne wydatki na ten cel wzrosną o 20 proc.

- To niejako postawienie znaku równości między chorobowym a urlopem. W zakładach pracy może dojść do kuriozalnej sytuacji, w której pracownicy będą prowadzić zapisy na L4 - mówi w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Mikołaj Zając, prezes Conperio.

Eksperci przekonują, że w sprawie L4 potrzebny jest kompromis. Jednym z rozwiązań mogłoby być wprowadzenie 100 proc. zasiłku chorobowego, ale tylko dla zwolnień dłuższych niż 3-5 dni. W przypadku tych krótkotrwałych pensja na L4 mogłaby wynosić 50 proc., by zniechęcić pracowników do traktowania chorobowego jako dodatkowy urlop w roku.

Jest nieco patologii

Zdaniem Mikołaja Zająca, przed wprowadzeniem zmian w systemie L4, trzeba przede wszystkim "uporządkować kwestię teleporad", by ograniczyć zjawisko "fałszywych zwolnień".

Ostatecznie, to rząd zdecyduje, jakie rozwiązanie w sprawie L4 wprowadzi. Należy jednak pamiętać, że zmiany te mogą mieć zarówno pozytywne, jak i negatywne konsekwencje. Dlatego też warto wprowadzać je w sposób przemyślany i z uwzględnieniem opinii ekspertów.