Ośrodek rehabilitacyjny szuka nastawiacza kości. Dyspozycyjność: czerwiec – sierpień. Trzeba się znać na zwichnięciach, skręceniach i złamaniach. Nie mylić kości z mięśniami ani ścięgien z więzadłami. Konieczne referencje”. „Sprzedawca kramu nad morzem przyjmie do pracy sprzedawcę arbuzów. Obowiązki: podawanie arbuza w całości, wyciskanie soku z arbuza, przyrządzanie sorbetów i lodów arbuzowych. Doświadczenie w pracy z arbuzami tudzież innymi owocami mile widziane”. „Zatrudnię autora zaproszeń. Osoba zatrudniona na tym stanowisku będzie wykonywała zaproszenia, kartki z życzeniami oraz inne pocztówki okolicznościowe na zamówienie klienta. Przed rozpoczęciem współpracy konieczne odbycie testu z rysunku w celu potwierdzenia zdolności manualnych. Preferowani absolwenci szkoły plastycznej”.
To tylko kilka przykładowych anonsów, które ukazały się w serwisie ogłoszeniowym Gratka.pl. Nastawiacz kości, sprzedawca arbuzów, autor zaproszeń to autentyczne zajęcia, które – obok serwisanta namiotów, modelki technicznej czy stopka (osoby stojącej z drogowskazem wskazującym bazę noclegową) – trafiły do subiektywnego rankingu najdziwniejszych wakatów w sezonie letnim w 2018 r. Okazało się, że podczas wakacji jest popyt i na takie zawody. A praca tymczasowa – dla studenta, bezrobotnego, osoby niewykwalifikowanej – nie musi oznaczać ciągle tego samego: stania za barem, zbierania szparagów czy rozdawania ulotek.
Przekonali się o tym już jakiś czas temu muzycy zespołu Happysad. Zanim zaczęli utrzymywać się z grania, też testowali różne dziwne zawody w ramach pracy tymczasowej. Wokalista Kuba Kawalec w czasie studiów w Krakowie dorabiał na ćwierć etatu jako przedstawiciel handlowy w sklepie z wagami, a gitarzysta Łukasz Cegliński zajmował się w letnie miesiące sprzedażą latawców. – Kolega miał firmę i potrzebował człowieka, który będzie chodził od plaży do plaży i sprzedawał je turystom. Nie miałem nic lepszego do roboty, więc brnąłem po kostki w piachach Jastarni czy Władysławowa i puszczałem latawce. Zawsze wpadło parę groszy – wspomina Cegliński.
Reklama