„Moglibyśmy o tym opowiedzieć, gdyby nas poproszono. Nie mamy do tego żadnego stosunku. Niech sami sobie z tym radzą. My nie będziemy tam jeździć i nie będziemy tego komentować” - powiedział szef MSZ w rozmowie z dziennikarzami w Mariupolu na południowym wschodzie kraju.

Politycy Partii Demokratycznej zarzucają Trumpowi, że nadużywał swojego urzędu, nalegając na władze Ukrainy, by wszczęły nowe śledztwo w sprawie syna Joe Bidena, Huntera, w związku z jego zatrudnieniem w ukraińskiej firmie gazowej Burisma Holdings; w ten sposób chciał ich zdaniem zaszkodzić Joe Bidenowi, który jest obecnie jego najpoważniejszym rywalem w wyborach prezydenckich. Ubieganie się o zagraniczną pomoc w jakiejkolwiek formie w kampanii wyborczej jest złamaniem amerykańskiego prawa wyborczego.

Trump zarzuca Bidenowi, że jako wiceprezydent USA (w latach 2009-2017) apelował o dymisję ukraińskiego prokuratora prowadzącego dochodzenie wobec Burismy. Wysuwane wobec siebie zarzuty Biden odpiera jako bezzasadne i politycznie motywowane.

Domniemane naciski Trumpa na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, aby zbadać działalność na Ukrainie jego demokratycznych rywali do prezydentury, spowodowały wszczęcie w Izbie Reprezentantów dochodzenia; komisje niższej izby amerykańskiego Kongresu sprawdzają, czy są podstawy do impeachmentu, czyli postawienia prezydenta w stan oskarżenia i w konsekwencji odsunięcia go od władzy.

Reklama

Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)