ING wierzy w dobre perspektywy naszej części Europy – kombinacja atrakcyjnych wycen i rosnących zysków sprawia, że na akcjach w Europie Środkowej, w której wyróżnia się szczególnie Polska, będzie można zarobić - mówi w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną Patrick Moonen, globalny strateg rynku akcji w ING.
MIROSŁAW KUK
W jaki sposób inwestorzy zagraniczni oceniają obecnie kraje warte zainwestowania i jak wypada w tych ocenach Polska?
PATRICK MOONEN*
Żeby to ocenić, trzeba spojrzeć na kraje i podzielić je na dwie grupy: takie, które w kryzysie sobie radzą relatywnie dobrze, i takie, które mają problemy. Bardzo ważny jest punkt wyjścia danego kraju przed kryzysem – od tego zależy to, co nazywam bilansem takiego państwa, na który składa się m.in. stopa oszczędności, poziom zadłużenia i deficytu budżetowego – od tego bowiem zależy, jak kraj sobie radzi w kryzysie. Polska jest w grupie krajów, które radzą sobie całkiem nieźle. Wystarczy spojrzeć na wzrost PKB.
Reklama
Ale czy inwestorzy zagraniczni to rzeczywiście dostrzegają? Na początku kryzysu traciliśmy z powodu wrzucenia nas do szuflady z napisem „kraje Europy Środkowej z dużymi problemami”. Nie było odróżnienia sytuacji Polski od np. krajów bałtyckich.
To jest zjawisko, które ten kryzys zmieni i efekty tego zobaczymy w przyszłości. Moim zdaniem w ogóle w ciągu najbliższych dziesięciu lat ten podział na kraje wschodzące i kraje rozwinięte straci rację bytu. Inwestorzy będą oceniać kraje pod kątem pewnych cech wskazujących na siłę ich gospodarek i od tej oceny będą zależeć przepływy kapitału na poszczególne rynki. Wracając do pytania, to Polska będzie należeć do tej grupy krajów z silną charakterystyką gospodarczą, co będzie powodować napływ kapitału na tutejszy rynek. To będzie już podział na kraje słabsze i mocniejsze, nawet w obrębie jednego regionu.
Jaki będzie rok 2010 dla polskiej giełdy i polskich akcji?
Wyceny polskich firm są relatywnie atrakcyjne. Sprzyjają temu dobre fundamenty gospodarki. Nasza ocena jest taka, że ogólnie rynki wschodzące stają się dobrym miejscem do inwestowania (chociażby przez spodziewany wyższy niż w przypadku rynków rozwiniętych wzrost gospodarczy). Dodatkowo, z punktu widzenia inwestorów zagranicznych, korzystnie będzie działać także umocnienie złotego.



Właśnie skończyła się oferta publiczna PGE i wiele osób zadaje sobie pytanie, czy ewentualne zaangażowanie inwestorów zagranicznych ma charakter długoterminowy, czy raczej jest obliczone na szybki zysk. Pytanie jest o tyle istotne, że w przyszłym roku dużych ofert publicznych może być więcej.
To trudne pytanie, ale obie grupy inwestorów – długo- i krótkoterminowych są zapewne obecne – to naturalne. Inwestorzy instytucjonalni mają sporo środków, więc ich zainteresowanie ofertami publicznymi będzie wysokie. I to niezależnie, czy w grę będą wchodzić duże oferty – jak PGE – czy mniejsze. Co do samej PGE to warto wspomnieć, że reprezentuje ona atrakcyjny sektor.
No właśnie, które sektory na GPW wskazałby pan jeszcze jako atrakcyjne?
To sektory, które są odporne na sytuacje kryzysowe, zdolne do wypracowywania zysków i wypłaty dywidend. I tu przychodzą mi do głowy dwa sektory – telekomunikacyjny i energetyczny. Te sektory mają korzystne połączenie zdrowych bilansów, stabilnych przepływów gotówkowych i zdolności do wypracowywania zysków.
A co z sektorem finansowym?
Nasze nastawienie do sektora finansowego jest neutralne. Ważne dla tego sektora są źródła finansowania i jakość aktywów.
Czy z punktu widzenia inwestora giełdowego najgorsze już minęło? Raz po raz światowymi giełdami wstrząsają spore wahania i załamania nastrojów.
Perspektywy są dobre, ponieważ ciągle znajdujemy się w sprzyjającym momencie: niskie stopy procentowe, poluzowanie polityki fiskalnej, a z drugiej strony sytuacja makroekonomiczna się poprawia, co znajduje odzwierciedlenie także w wynikach firm. To tworzy dobrą mieszankę dla giełd na świecie, zyski spółek powinny rosnąć. Oczywiście są ryzyka – to m.in. perspektywa podwyżek stóp procentowych, ale patrząc na ostatni komunikat Fed, z którego wynika, że podwyżek nie będzie do końca 2010 roku, to nie jest to zagrożenie krótkoterminowe. Do połowy 2010 roku perspektywy naprawdę są obiecujące, a szczególnie dla Europy Środkowej, gdzie wskaźnik cena/zysk wynosi zaledwie 8 – obecnie to jeden z najtańszych regionów na świecie. Wystarczy porównać to z innymi częściami świata – Ameryka Łacińska ma wskaźnik na poziomie 14, Azja – prawie 20.
* Patrick Moonen
starszy strateg rynku akcji w ING Investment Managament