Z jednego atomu uranu możemy wyprodukować tak dużą ilość energii, że nikt się dziś nie zastanawia nad tym, ile jest jeszcze na świecie tego surowca. Jest to także energia stosunkowo tania i łatwo dostępna. Te wszystkie pozytywne informacje przesłaniają nam fakt, że uran kiedyś musi się skończyć. Według niektórych analityków może stać się to zaskakująco szybko.

Z 66 500 ton uranu, który jest potrzebny światu w ciągu roku do produkcji energii atomowej, około 60 proc. jest pozyskiwane z kopalni. Pozostałe 40 proc. pochodzi z tzw. drugiego źródła, czyli z recyklingu już zużytego paliwa lub ze starych głowic nuklearnych. Zarówno oenzetowska Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, jak i Agencja Energii Nuklearnej przy OECD prognozują, że "drugie źródło" pozyskiwania paliwa atomowego wyczerpie się w kolejnej dekadzie. Pozostanie nam korzystanie z kopalni uranu.

Raz na dwa lata obie agencje atomowe publikują raport pt. ”Uran: zasoby, produkcja i zapotrzebowanie”. Jest to powszechnie uznany dokument, nazywany potocznie Czerwoną Książeczką, który wskazuje obecny poziom złóż, jak też prognozę ich eksploatacji w przyszłości. Ostatnia publikacja przewiduje, ze złoża uranu wystarczą nam na kolejne 85 lat, a cena surowca będzie oscylowała wokół 130 dolarów za kilogram. Te dane są oczywiście oparte na dzisiejszym zapotrzebowaniu na paliwo.

>>> CZYTAJ TEŻ: Zamknięcie elektrowni atomowej na Litwie wpłynie znacząco na PKB kraju

Reklama



Z tymi prognozami nie zgadza się Michael Dittmar, analityk z Swiss Federal Institute of Technology w Zurychu. Twierdzi on, że atomowy renesans niedługo zostanie powstrzymany przez wyczerpanie się surowca na świecie. Kwestionuje Czerwoną Książeczkę i podważa jej wiarygodność. Mówi, że raport agencji atomowych jest zbiorem ankiet, które są wypełniane przez każdy kraj, jednak bez żadnej kontroli. Oznacza to, że agencje rządowe poszczególnych krajów mogą wpisać w rubryki dowolne liczby, powołując się na własne, często nieprecyzyjne dane.

>>> CZYTAJ TEŻ: UE za mało inwestuje w energię odnawialną

Dr Diettmar stawia tezę, że gwałtowne kurczenie się złóż uranu możemy odczuć począwszy od 2013 roku. Głównym skutkiem będzie skokowy wzrost ceny surowca. Stowarzyszenie przemysłowców powiązanych z produkcją energii atomowej odpowiada, że jeśli uran podrożeje, to kopalnie znajdą lepszy sposób na wydobycie, który te koszty ograniczy.

Jednak „The Economist” przestrzega przed nadmiernym optymizmem. Nie można lekceważyć danych o ilości i cenie uranu w przyszłości. Mimo, że do tej pory rozwijały się nowe technologie wydobywcze pozwalające redukować koszty wydobycia, nie będzie to trwało wiecznie. Poza tym jest oczywiste, że liczba elektrowni atomowych na świecie będzie się zwiększać. Coraz więcej chętnych, w tym Polska, ustawi się w kolejce do producentów atomowego paliwa, a to spowoduje znacznie szybszą eksploatacji złóż. Niestety, agencje pomijają ten fakt w swoich raportach. Już najwyższy czas, aby spojrzeć realnie na problem i poszukać rozwiązania. W innym wypadku "atomowa rewolucja" zakończy się spektakularna porażką.

ikona lupy />
Cena uranu / Forsal.pl