Jeśli wierzyć założycielom Instytutu Wolności, nie będzie on zapleczem eksperckim dla konkretnych ugrupowań, lecz dla całej polskiej polityki. – Nie chcemy wiązać się z żadnymi partiami. Chcemy dostarczać polskiej polityce prawdziwego paliwa – wskazywać ważne problemy i podpowiadać metody rozwiązań – deklaruje prezes zarządu instytutu, publicysta i twórca portalu Salon24.pl Igor Janke. Faktem jest, że niewiele polskich think tanków w momencie powstania miało władze złożone z osób o tak dużym dorobku zawodowym i z tak dużym doświadczeniem w życiu publicznym. Właśnie to ma być atutem instytutu.
Lista osób, które weszły w skład rady organizacji mającej statut fundacji, jest imponująca. Otwiera ją była szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej Anna Streżyńska, a dalej są prezydenci dwóch prężnie rozwijających się miast – Wojciech Szczurek z Gdyni i Rafał Dutkiewicz z Wrocławia. W radzie znalazł się również prof. Krzysztof Pawłowski (wcześniej rektor, a dziś prezydent słynnej Wyższej Szkoły Biznesu z Nowego Sącza) oraz Wojciech Morawski – milioner i właściciel firmy bieliźniarskiej Atlantic. Są tu również Andrew Michta z German Marshall Fund (jednego z najlepiej znanych think tanków amerykańskich) oraz Krzysztof Zakrzewski – partner zarządzający w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka (został szefem rady Instytutu Wolności).
Jednym z pierwszych projektów IW ma być „Atlas Europy Środkowej” przygotowany we współpracy z innymi organizacjami tego typu z naszego regionu. Ma pokazywać zbieżne i sprzeczne interesy poszczególnych krajów. Ma to być porcja praktycznej wiedzy do interpretowania polityki prowadzonej przez kraje.
Kolejny z zapowiadanych projektów – „Innowacyjna Polska, jak przeskoczyć kryzys” – ma być realizowany razem z bankiem BZ WBK. Jego celem jest wyszukiwanie pomysłów na społecznie użyteczny biznes. – Zakładamy, że będziemy w stanie przygotować na tyle interesujące projekty, do których zaangażujemy osoby opiniotwórcze w różnych dziedzinach, że nie będzie tego można pominąć – mówi prezes rady Krzysztof Zakrzewski.
Reklama
Wyróżnikiem Instytutu Wolności ma być także jasny sposób komunikacji, zbliżony raczej do mediów, a nie instytutów naukowych. Większości polskich think tanków zarzucano dotąd właśnie zbytnią hermetyczność. Choć jednocześnie cieszą się bardzo dobrą renomą, i to w skali międzynarodowej.
Jak wynika z raportu The Global Go To Think Tanks, przygotowanego przez Uniwersytet Pensylwanii, wśród 30 najlepszych zespołów świata są dwa polskie: CASE, czyli Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych oraz Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Z kolei w rankingu 30 najlepszych instytucji w Europie Środkowej i Wschodniej z naszego kraju pochodzi aż pięć takich organizacji. Oprócz wymienionych wcześniej to Ośrodek Studiów Wschodnich, Centrum im. Adama Smitha i Instytut Spraw Publicznych.
Niestety, polscy politycy często traktują think tanki nie jak zaplecze merytoryczne, tylko kadrowe. W 2009 r. PO zaproponowała ówczesnej szefowej ISP prof. Lenie Kolarskiej-Bobińskiej miejsce na liście do europarlamentu. Z kolei PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych wpisało na swoje listy Pawła Szałamachę, szefa Instytutu Sobieskiego, oraz Przemysława Wiplera, szefa Fundacji Republikańskiej. Członkowie Instytutu Wolności zarzekają się, że do polityki się nie wybierają.