Chociaż przyczynił się do tego niepokój z powodu sytuacji w Europie, spadek jest głównie wyrazem rozczarowania porażką bardziej przyjaznego biznesowi przeciwnika Obamy w wyborach Mitta Romneya.

Natychmiast po rozpoczęciu transakcji w środę wskaźnik Dow Jones spadł o ponad 250, a potem ponad 300 punktów bazowych, schodząc po raz pierwszy od sierpnia poniżej psychologicznej bariery 13 000 punktów. Zadołowały także - o ponad 2 procent - pozostałe główne indeksy: Nasdaq i S&P. Po południu (czasu USA) Dow Jones nadal zniżkował o ponad 260 punktów.

Giełda na Wall Street zareagowała w ten sposób częściowo na wypowiedź prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, który w środę wyraził niepokój co do przyszłości gospodarki Europy, w tym szczególnie Niemiec.

Poza tym jednak - jak uważają komentatorzy - była to reakcja na wynik wyborów w USA. Większość amerykańskich korporacji, zwłaszcza drobny i średni biznes, w wyborach popierała Romneya, który obiecywał większe niż Obama obniżki podatków i bardziej radykalne cięcia wydatków rządowych. Biznes niepokoi się głównie konsekwencjami przeforsowanej przez Obamę reformy ubezpieczeń zdrowotnych, która stanowi poważne obciążenie dla drobnych przedsiębiorców.

Reklama

W kręgach finansowych zwycięstwo Obamy wzbudziło także obawy, że może on teraz usztywnić swoje stanowisko w sporze z Republikanami w Kongresie o sposób redukcji deficytu budżetowego. Konflikt może się znowu nasilić w związku ze zbliżaniem się terminu obowiązkowego zawarcia porozumienia między Białym Domem a Kongresem w tej sprawie, wyznaczonego w sierpniu ub.r. po konfrontacji obu stron w sprawie podniesienia ustawowego pułapu zadłużenia.

Jeśli mający większość w Izbie Reprezentantów Republikanie nie dogadają się z prezydentem co do tego, jakie wydatki rządowe należy w celu obniżenia deficytu zmniejszyć i jakie podatki podnieść, to cięcia wydatków mają nastąpić automatycznie. Tymczasem ekonomiści obawiają się, że taka nagła operacja będzie miała fatalne skutki dla gospodarki i może ją nawet wpędzić w nową recesję.

Zagrożenie to nazwano "klifem fiskalnym" (fiscal cliff), sugerując wpadnięcie gospodarki w przepaść. W wywiadzie dla telewizji CNBC w środę były doradca ekonomiczny Obamy Steven Rattner powiedział, że "nie wyklucza zrobienia takiego kroku w przepaść".

Także specjalista ds. inwestycji Ed Yardeni powiedział dziennikowi "USA Today", że "niebezpieczeństwo wpadnięcia w przepaść zwiększyło się" wraz z ponownym wyborem Obamy, ponieważ w Kongresie Republikanie nadal mogą blokować jego posunięcia.

Jeszcze przed wyborami prezydent zapowiadał, że nie zgodzi się na żądane przez GOP cięcia wydatków, jeżeli nie będzie im towarzyszyć wygaśnięcie niższych stawek podatkowych od najzamożniejszych Amerykanów, uchwalonych za rządów byłego prezydenta George'a W.Busha.