Nie powinno to dziwić, skoro akcje sektora bankowego na giełdach świata straciły w tym roku już 40 proc. wartości, a odpisy z racji złych kredytów przekroczyły 1 bilion dolarów.

Bankier - przeklęty zawód

Sfrustrowani Amerykanie szydzą, że armia bezrobotnych bankierów może być większa od zatrudnionych przez Wielką Trójkę. Oliwy do ognia dolał przekręt na 50 mld dolarów autorstwa szarej eminencji Wall Street - Bernarda Madoffa.
Na nikim nie robią wrażenia rezygnacje prezesów z rocznych premii. Tak postąpił ostatnio Lloyd Blankfein, prezes Goldman Sachs i 6 jego zastępców. Jednak rok wcześniej wraz z trzema kolegami wziął premię 259 mln dolarów, choć nominalne wynagrodzenie wynosiło tylko 600 tys. dolarów rocznie u każdego.

Prezes Blankfein nie miał wyjścia, bo najlepszy kiedyś bank inwestycyjny na Wall Street musiał niedawno przyjąć pomoc rządu USA wartości 10 mld dolarów. Teraz, po raz pierwszy od 1999 r., kiedy stał się spółką giełdową, poniósł w IV kwartale straty 2,3 mld dolarów i zapowiedział zwolnienie kolejnych 2,5 tys. osób. W sumie pracę w banku straci ponad 30 tys. ludzi.

Reklama

Ostrzej niż w Wielkim Kryzysie

- Myślę, że sektor bankowy jest w ważnym momencie przekształceń. Wpływają na to bardzo słabe wyniki i ponure prognozy na przyszły rok oraz fakt, że atmosfera wokół zatrudnienia jest nieprzychylna – przyznaje Guy Moszkowski, analityk banku Merrill Lynch w Nowym Jorku, który doskonale zna środowisko bankierów.

Jego firmę, Merrill Lynch, którą przed upadkiem uratowało przejęcie przez Bank of America, też czekają zwolnienia, choć już w ramach wspólnej organizacji.
- Mamy teraz w bankach do czynienia bardziej z radykalnymi zmianami niż podczas Wielkiego Kryzysu w początkach lat 30. - wskazuje David Dreman, prezes firmy Dreman Value Management, która zarządza kapitałem 11 mld dolarów, ale nie posiada akcji Goldman Sachs. – Nie ma sprzyjającej atmosfery do podejmowania ryzykownych decyzji. To oznacza, że bankierzy będą mieli wielkie problemy - dodaje.

Dziesiątki tysięcy VIP-ów bez pracy

Fuzja Bank of America i Merrill Lynch zaowocuje zwolnieniem od 30 do 35 tys. pracowników obu banków. Prezes BoFA Ken Lewis uważa, że krok ten powinien zaowocować 7 mld dolarów oszczędności.

Dotychczas udało się rozparcelować kierownictwo obu instytucji w różnych departamentach. BoFA zatrudnia 210 tys. ludzi na świecie, a Merrill Lynch 60 tys., w tym ponad 16 tys. doradców finansowych. Stanowią oni “sól” firmy. Połowie zaoferowano już nową pracę, ale co z resztą?

W BoFA największe cięcia obejmą dział obrotu akcjami, który zatrudnia 5 tys. osób. Fachowcy Merrill Lynch odpowiadają za 10 proc. obrotu akcjami na NYSE, gdy BoFA niecały 1 proc. Ale i tam będą cięcia, zwłaszcza w działach obrotu obligacjami, jak i w części komercyjnej Merrill Lynch, która jest słabsza od BoFA. W tym ostatnim też będą redukcje.

- Bankowość inwestycyjna w BoFA jest najbardziej narażona na ryzyko – mówi analityk z Wall Street. – Przejmując Merrill Lynch bank nabył doskonale wykształcony i doświadczony personel. Tymczasem dublowanie się z ludźmi Bank of America występuje w 100 proc., a dział inwestycyjny jest dużo słabszy - dodaje.

Inny analityk jest jeszcze bardziej sceptyczny. Merrill Lynch zostanie podany ostrym cięciom. – Ludzie z BoFA mają mniejszy apetyt na ryzyko niż z Merrill Lynch, dlatego możemy spodziewać się ograniczania operacji tych ostatnich - dodaje. Bank czeka więc “noc długich noży”. Kiedy nastąpi? Nie wiadomo. W branży twierdzą, że szybciej niż się wielu wydaje.

Nie osiągną i tak rekordu Citigroup, gdzie pracę może stracić nawet 73 tys. osób. Bank w październiku zapowiedział zwolnienie 20 tys. osób, a w połowie listopada kolejne 53 tysięcy.

W Europie też tną

Banki europejskie też zwalniają. W br. zwolniły już ponad 70 tys. osób, a odpisy z racji złych kredytów sięgnęły 290 mld dolarów.Przykładem jest największy bank inwestycyjny Credit Suisse. Do końca września ograniczył zaangażowanie na rynku o 18 proc. - do 193 mld dolarów i zwolnił 7,6 tys. pracowników. Zarząd prognozuje na 2009 r. spadek przychodów z działalności inwestycyjnej o 20 proc. – Myślę, że będziemy w lepszej kondycji, nadzieję czerpiemy z zysków wypracowanych w listopadzie – mówi prezes Brady Dougan. Tymczasem analityk Dirk Hoffman-Becking z firmy Bernstein Research przewiduje, że przychody ze sprzedaży akcji i innych operacji skurczą się o 42 proc. Szwajcarzy dopiero w 2012 r. odzyskają poziom obrotów z 2006 r.

Banki inwestycyjne dostrzegły zwykłych ludzi

Wpływy banków inwestycyjnych na świecie z doradztwa przy przejęciach i fuzjach zdecydowanie spadły. W ostatnich 3 miesiącach łącznie z listopadem były niższe o połowę od tych w 2007 r., wyniosły zaledwie 10,1 mld dolarów.

Dlatego eksperci przewidują powrót do działań związanych z niskim ryzykiem, mniejszych prowizji wielkich banków, które będą głównie gromadzić depozyty klientów. Wspomniany Goldman Sachs, jak i Morgan Stanley, który też zwolni 11 tys. osób, już stały się typowymi instytucjami depozytowymi, gdzie do oddziału na rogu zmierzają tabuny sklepikarzy z dziennym utargiem.

Tylko niszowe banki prywatne, jak Rotschild specjalizujące się wyszukanych operacjach, będą oferować usługi najbogatszym klientom, gotowym podjąć ryzyko. Będą niczym ekskluzywne boutique.

Stąd wniosek, że instytucjom finansowym, jak Credit Suisse, trudno będzie znaleźć zdolnych ludzi do pracy. - Nikt z możliwością znalezienia zajęcia gdzie indziej nie rozważy podjęcia zatrudnienia w banku inwestycyjnym dzisiaj - mówi Shaun Springer z firmy badawczej Napier Scott. – Jest to najbardziej ryzykowna posada dla ludzi z odpowiednim wykształceniem – konkluduje.

Lista zwolnień personelu w kluczowych bankach świata

Citigroup 73 tys. osób
BoFA i Merrill Lynch (łącznie) 30-35 tys. osób
Goldman Sachs 30 tys. osób
Morgan Stanley 11 tys. osób
Royal Bank of Scotland 10,2 tys. osób
Washungton Mutual 9,2 tys. osób
UBS 9,0 tys. osób
Commerzbank 9,0 tys. osób
Credit Suisse 7,6 tys. osób
JPMorgan Chase 7,1 tys. osób
Źródło: Bloomberg