- „Od poniedziałku do piątku czuję się jak w klatce”
- Statystyki, które nie zostawiają złudzeń
- „Muszę odpocząć, bo oszaleję”
- „Już nic nie czuję”
- Nadchodzi kryzys psychiczny pracujących
„Od poniedziałku do piątku czuję się jak w klatce”
– Kiedyś lubiłam to, co robię. Byłam ambitna, brałam dodatkowe projekty, zostawałam po godzinach. Chciałam, żeby widzieli, że potrafię. Tylko że im więcej dawałam, tym więcej ode mnie brali – opowiada Ewa. – W pewnym momencie przestałam spać. W głowie ciągle Excel, kampanie, terminy. W weekend próbuję odpocząć, ale już w niedzielę po południu czuję, jak ściska mnie w żołądku. Wiem, że znowu się zaczyna. W poniedziałek rano wsiadam do autobusu i czuję, jakbym jechała na egzekucję.
To nie jest odosobniony przypadek. Wypalenie zawodowe przestało być domeną menedżerów z korporacji. Coraz częściej dotyka trzydziestolatków, którzy jeszcze kilka lat temu wchodzili na rynek pracy z energią i zapałem. Teraz gasną – po cichu, w open space’ach, między kolejnymi „deadline’ami”.
Statystyki, które nie zostawiają złudzeń
Z raportu pracowni UCE Research i platformy ePsycholodzy „Polacy na granicy wypalenia zawodowego” wynika, że aż 78,3 proc. aktywnych zawodowo Polaków ma co najmniej jeden objaw wypalenia zawodowego. Jeszcze trzy lata temu ten odsetek wynosił 65,3 proc.
Najczęściej wskazywane symptomy to: długotrwałe poczucie zmęczenia lub braku energii (43,4 proc.), brak satysfakcji z pracy (25,2 proc.), dystans wobec obowiązków (20,8 proc.), rozdrażnienie i niechęć (20,6 proc.) oraz spadek wydajności (20,1 proc.). – Ludzie coraz bardziej martwią się o swoją stabilność finansową i przyszłość – komentuje Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy. Z kolei jego współpracownik, Michał Pajdak, dodaje, że problem będzie dalej narastał.
„Muszę odpocząć, bo oszaleję”
Organizm ma swoje granice – przypomina psycholog Bogdan Kajzer. – Kiedy ciało daje pierwsze sygnały, ludzie często je bagatelizują: ból głowy, napięcie w karku, bezsenność. A potem nagle przychodzi moment, że nie są w stanie wstać z łóżka. Dosłownie. To nie lenistwo, tylko wyczerpanie systemu.
Lekarka jednej z krakowskich przychodni opowiada, że takich przypadków widzi coraz więcej. – Przychodzi pacjent i mówi: „Nic mi nie dolega, ale nie jestem w stanie pracować”. Błaga o zwolnienie, byleby odpocząć. A ja daję mu L4, choć wiem, że to tylko plaster. Mówię: „Proszę iść do psychologa”. Bo to nie ciało się buntuje, tylko psychika – tłumaczy.
– Wypalenie nie przychodzi z dnia na dzień. Najpierw człowiek myśli, że to tylko gorszy tydzień. Potem gorszy miesiąc. Aż w końcu całe życie zamienia się w przetrwanie - dodaje Bogdan Kajzer.
„Już nic nie czuję”
– Przychodzą ludzie i mówią: „Nie chce mi się nawet marzyć”. To najgorszy moment, bo wtedy wypalenie zabiera radość, pasję, relacje. Zostawia pustkę – mówi Kajzer.
Ewa mówi, że uczy się na nowo odpoczywać. – Wyłączyłam powiadomienia, chodzę na spacery bez telefonu. Myślałam, że jak przestanę być dostępna, świat się zawali. Ale nie. Nic się nie zawaliło. Tylko ja wreszcie zaczęłam oddychać.
Psycholodzy podkreślają, że wypalenie zawodowe to nie słabość, to sygnał alarmowy organizmu. – Człowiek nie jest robotem. Jeśli przez lata działa na pełnych obrotach, coś musi się zatrzeć – dodaje Kajzer.
Nadchodzi kryzys psychiczny pracujących
Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl ostrzega: – Wkrótce pracodawcy będą musieli mierzyć się z nowym zagrożeniem – rosnącą absencją i rotacją pracowników, a także spadkiem produktywności.
Jak wskazuje Mateusz Żydek z firmy Randstadm najbardziej alarmujące jest pogłębianie się wypalenia zawodowego. - Dynamiczna sytuacja gospodarcza, niestabilność zatrudnienia i praca zdalna sprawiają, że pracownicy czują się samotni. W rozproszonych zespołach trudniej zauważyć, że ktoś już nie daje rady - mówi ekspert.
Z kolei Monika Sońta z Akademii Leona Koźmińskiego uważa, że pracodawcy powinni modelować kulturę organizacyjną tak, by pomagać pracownikom w trudnych momentach. - Coraz więcej firm wprowadza programy dbania o zdrowie psychiczne, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb - wskazuje.
„To wciąż wstydliwa sprawa”
– Postęp idzie z rozwojem gospodarczym. Coraz więcej mówimy o zdrowiu fizycznym, ale teraz przychodzi czas na zdrowie psychiczne – mówi menedżerka jednej z krakowskich korporacji. – Tylko że wciąż jest to temat wstydliwy. Trzeba odwagi, żeby powiedzieć przełożonemu: „Nie wyrabiam”. I empatii, by ten przełożony potrafił to usłyszeć.
– Powinna mu się zapalić czerwona lampka, gdy widzi, że pracownik, który zawsze był pełen energii, nagle robi się drażliwy i bez pomysłów. Ta zmiana podejścia dopiero przed nami – dodaje.
Pracoholizm nie zna wieku
Według danych Eurostatu Polacy pracują średnio 40,5 godziny tygodniowo – to jeden z najwyższych wyników w całej Unii Europejskiej, zaraz po Grekach.
Z raportu enel-med „Łączy nas zdrowie” wynika, że tylko co trzeci Polak nie pracuje po godzinach. Wieczory, weekendy i urlopy nie są czasem wolnym dla aż 56 procent pracowników, niezależnie od wieku. – Przepracowanie to prosta droga do wypalenia. Najpierw zniechęcenie, potem bezradność, a w końcu depresja – ostrzega psycholog Bogdan Kajzer. – Katastrofa zaczyna się wtedy, gdy człowiek ma poczucie, że kompletnie sobie nie radzi.
L4 na wypalenie? Nie w Polsce
Choć Światowa Organizacja Zdrowia uznała wypalenie zawodowe za zjawisko ujęte w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, w Polsce nadal nie można dostać L4 tylko z tego powodu. – Niewprowadzenie wypalenia zawodowego do katalogu chorób nie oznacza, że nie da się uzyskać zwolnienia z powodu problemów psychicznych związanych z pracą – tłumaczy dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego. – Ale to lekarz decyduje, jak zakwalifikować schorzenie.
ZUS przypomina, że każde zwolnienie może być skontrolowane, a zasiłek przysługuje tylko w razie choroby lub pobytu w szpitalu. – ZUS nie powinien akceptować zwolnień wystawianych na wypalenie zawodowe, jeśli nie jest ono chorobą w rozumieniu przepisów – mówi radca prawny Mariusz Mirosławski.
„Chciałbym iść na chorobowe, ale nie mogę”
Z sondażu UCE Research wynika, że 47,7 proc. Polaków poszłoby na zwolnienie z powodu wypalenia zawodowego, gdyby mieli taką możliwość. Tylko 26 proc. mówi „nie”. – To znak czasów, w których wszystko ma być „na wczoraj” – komentuje Piotr Wielgomas z firmy Bigram. – W takich warunkach zdrowie psychiczne towarem deficytowym.
- Choć nie ma L4 na wypalenie, koszty dla pracodawców i tak będą rosły. Spadek efektywności, konflikty, rotacje. I narastająca frustracja pracowników, którzy błagają lekarzy o zwolnienia „na cokolwiek”, byle odpocząć - zauważa Michał Pajdak.
To już nie pojedyncze przypadki. To systemowy alarm
Wypalenie zawodowe to nie chwilowe zmęczenie. To cicha epidemia, która rozlewa się po biurach, fabrykach, szkołach i szpitalach.
Ewa już wie, że jeśli chce przetrwać, musi nauczyć się od nowa oddychać. – Wcześniej myślałam, że świat się zatrzyma, jeśli zrobię krok w tył. A okazało się, że to ja stałam w miejscu, a świat dawno poszedł dalej – mówi.
Psycholodzy nie mają wątpliwości. Jeśli nie zaczniemy o tym mówić otwarcie, kolejne statystyki będą jeszcze bardziej przerażające.