Zwolnienia, które idą jak fala

Wedle doniesień portalu RMF, najwięcej deklarowanych zwolnień dotyczy sektora publicznego. Etaty tną między innymi PKP Cargo i Poczta Polska — dwa symbole państwowej gospodarki, które dziś zamiast listów i towarów, rozsyłają wypowiedzenia.

Ale prywatny biznes nie zostaje daleko w tyle. RMF wymienia tu między innymi Makro, Fujitsu, Shell, Heineken i Aldi — marki, które jeszcze niedawno reklamowały się stabilnością i rozwojem, dziś mówią o „optymalizacji”.

Kraków na zakręcie. 4 tysiące zagrożonych miejsc pracy

Szczególne obawy budzi sytuacja w Krakowie, gdzie zagrożonych zwolnieniami jest blisko 4 tysiące osób. Najbardziej ucierpieć mogą branże, które przez lata były wizytówką miasta: technologie informacyjne, księgowość, doradztwo podatkowe i obsługa klienta.

To miejsca pracy, które przyciągały młodych i wykształconych, dając wrażenie, że Polska zyskuje własną Dolinę Krzemową. Dziś to właśnie one jako pierwsze trafiają na listy redukcji.

Motoryzacja hamuje. Tysiące pracowników na bruku

O kolejnym zagrożonym sektorze pisze Businessinsider.com.pl — to branża motoryzacyjna. Według danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych (CLEPA), w ubiegłym roku na naszym kontynencie zniknęło 54 tysiące miejsc pracy, a w tym roku scenariusz może się powtórzyć.

Serwis przytacza alarmistyczną opinię Tomasza Bębena, prezesa Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM) i członka zarządu CLEPA.

— Polska jest jednym z największych eksporterów części i komponentów w Europie. Tymczasem każdy przestój w fabrykach samochodów oznacza spadek zamówień u dostawców. Ci z kolei muszą wówczas ograniczać współpracę ze swoimi kooperantami, co tworzy efekt domina — powiedział Tomasz Bęben.

„Rzeczywista skala zwolnień jest większa”

Na alarm bije również „Forbes”. — Patrząc na obecne dane z urzędów pracy, możemy śmiało powiedzieć, że rzeczywista skala zwolnień w Polsce jest znacznie większa niż ta wynikająca wyłącznie ze zgłoszeń — mówi w rozmowie z magazynem dr Iwona Jaroszewska-Ignatowska, radczyni prawna i założycielka kancelarii People & Law, specjalizującej się w prawie pracy.

To nie koniec hiobowych wieści

Według doniesień „Faktu”, zawrzało w krakowskim oddziale firmy Aptiv. Spółka planuje kolejną w tym roku falę zwolnień grupowych. Tym razem redukcja może objąć nawet 140 osób.

Jak pisze dziennik, niepokojące sygnały potwierdza Grodzki Urząd Pracy. Choć urzędnicy nie wskazują wprost nazwy firmy, informują, że między 1 a 24 października wpłynęły trzy zgłoszenia dotyczące zwolnień grupowych. Jedno z nich obejmuje 138 pracowników branży produkcji elektrycznego wyposażenia samochodowego — a to właśnie specjalność Aptiv.

„Decyzja była trudna, ale konieczna”

Przedstawiciele spółki nie zaprzeczają. W rozmowie z Bankier.pl firma przyznała, że dostosowuje działalność do „dynamicznego i konkurencyjnego rynku globalnego”. Jak podkreślono, zmiany mają wzmocnić pozycję koncernu w dłuższej perspektywie.

Na razie spółka nie ujawnia dokładnej liczby pracowników, którzy stracą zatrudnienie. „Decyzja była trudna, ale konieczna, by utrzymać konkurencyjność” — dodano w oświadczeniu.

Zwolnienia, które nie są pierwsze

To nie pierwsza fala. Jak przypomina "Fakt" W ubiegłym roku firma zwolniła około 200 osób, czyli blisko 10 procent załogi jednego z polskich oddziałów. Według relacji pracowników, o decyzji dowiadywali się dopiero w chwili wręczenia wypowiedzeń — bez wcześniejszego ostrzeżenia, bez rozmowy.

Aptiv działa w Polsce od lat. W samym Krakowie zatrudnia ponad 2,5 tysiąca inżynierów i specjalistów, a w całym kraju — łącznie 5,5 tysiąca osób. Firma projektuje i produkuje systemy elektroniczne dla motoryzacji, w tym rozwiązania poprawiające bezpieczeństwo pojazdów. Dziś sama musi walczyć o przetrwanie na coraz bardziej nieprzewidywalnym rynku.

Efekt domina

Zwolnienia w Krakowie to nie tylko lokalny dramat. To sygnał, że Polska — jeszcze niedawno przedstawiana jako europejskie zaplecze technologiczne — staje się dla globalnych korporacji zbyt droga, zbyt niepewna, zbyt obciążona kosztami.

I choć na razie mówimy o dziesiątkach tysięcy etatów, nie o setkach, to ekonomiści ostrzegają: jeśli fala się nie zatrzyma, może uderzyć szerzej. Bo w gospodarce, podobnie jak w fabryce samochodów, wystarczy jeden przestój, by ruszył cały łańcuch.