"Jeżeli będzie taka potrzeba [częściowej nacjonalizacji instytucji finansowych - przyp. ISB] - a takiej potrzeby absolutnie w Polsce nie ma, bo mamy jeden z najzdrowszych systemów bankowych w Europie - to takie pieniądze oczywiście są" - powiedział Rostowski dziennikarzom w kuluarach Sejmu.

Według dziennika "Polska", w przyszłym tygodniu do Sejmu trafi projekt specjalnej ustawy o pomocy dla banków, a prace parlamentarne mają zakończyć się jeszcze w I poł. 2009 r. Zawarto w nim przepisy umożliwiające Skarbowi Państwa zasilanie pieniędzmi banków, funduszy inwestycyjnych, domów maklerskich lub ubezpieczycieli, jeśli będzie im grozić utrata płynności czy też całkowita niewypłacalność. Jednakże instytucja sama będzie musiała poprosić o pieniądze. Nie ma mowy o przymusowej nacjonalizacji - całkowitej czy też częściowej.

Jak napisała gazeta, Skarb Państwa będzie mógł natomiast udzielić gwarancji dofinansowania instytucji, jednakże w zamian obejmie akcje lub udziały w przedsiębiorstwie. Państwo odsprzeda je, gdy kondycja firmy się poprawi. Pieniądze na wsparcie instytucji finansowych będą pochodzić z budżetu państwa.

Minister wierzy w polskie euro od 2012 roku
Reklama

Wierzę, że Polsce uda się przystąpić do strefy euro 1 stycznia 2012 roku - powiedział w piątek w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski.

Wyjaśnił, że przystąpienie Polski do strefy euro umożliwi Polakom dostęp do tanich kredytów.

"Dziś ten dostęp zostawiłby w kieszeniach Polaków i polskich przedsiębiorców dodatkowych 10-15 mld zł" - podkreślił.

"Gdybyśmy byli dziś w strefie euro, nasze banki nie miałyby takich problemów z uzyskaniem płynności" - zaznaczył.

Przypomniał, że Europejski Bank Centralny wpompował w system bankowy strefy euro 350 mld euro. "Te środki trafiłyby także do nas. Dzięki temu łatwiej byłoby obronić Polskę przed skutkami kryzysu na świecie" - podkreślił.

Minister podaje po raz pierwszy przykładowy kurs wymiany 4:1

Polacy po wejściu do strefy euro nie stracą części dochodów - poinformował w piątek w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski.

"Jeśli przyjmiemy, że wymiana złotego na euro oparta będzie na przykład na przeliczniku 4 zł do 1 euro, to zarabiając obecnie 2000 zł po wejściu do strefy euro będziemy otrzymywać 500 euro miesięcznie" - powiedział.

"Wszystko - tak zarobki, jak płace - zostaną podzielone po prostu przez cztery i nikt nie straci na tym ani złotówki, ani eurocenta" - dodał.

Rostowski przedstawia w Sejmie informację rządu dot. przystąpienia Polski do strefy euro.

Skorzystają eksporterzy

Przyjęcie euro wzmocni konkurencyjność naszych eksporterów, ułatwi import innowacyjnych technologii i "otworzy bramy dla zagranicznych inwestorów" - powiedział w piątek w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski.

Jak powiedział, te pozytywne aspekty przyjęcia euro zawsze wiążą się ze wzrostem gospodarczym, nowymi miejscami pracy, wzrostem wydajności pracy i wzrostem płac.

"Na wejściu do strefy euro skorzystają nie tylko inwestorzy, ale także zwykli obywatele. (...) Zwiększy się konkurencja, a więc spadnie inflacja. Polacy zyskają więc jako konsumenci" - podkreślił.

Po wejściu do strefy euro PKB wzrośnie w ciągu 20 lat o 8 procent

Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że przyjęcie euro może spowodować wzrost poziomu PKB w Polsce o 8 proc. w horyzoncie 20 lat - powiedział w piątek w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski.

Zapowiedział, że "rząd stworzy specjalną rezerwę amortyzacyjną, którą sfinansuje pakiet osłonowy, chroniący najbiedniejszych przed skutkami wprowadzenia euro".

"Wejście do strefy euro wiąże się z przyspieszeniem gospodarki" - podkreślił.

Będą zabezpieczenia przez "zaokraglaniem cen"

W Polsce będzie obowiązek podawania cen w dwóch walutach nawet na pół roku przed przyjęciem euro i kilka lat po jego wprowadzeniu - powiedział w piątek w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski.

"Przez ten czas Polacy będą mogli kontrolować ceny w obu walutach. To skutecznie uchroni nas przed zagrożeniem +zaokrąglenia cen w górę+" - podkreślił.

"Dodatkowo zostaną wprowadzone specjalne mechanizmy monitoringu cen" - dodał.

Za PAP i ISB