Wzajemne ataki między Izraelem a Iranem mogą doprowadzić do większego konfliktu; obecnie zapobiec temu może jedynie Rosja - ocenia w poniedziałek "Financial Times" w komentarzu zatytułowanym "Marsz w kierunku kolejnej katastrofy na Bliskim Wschodzie".

"Rozejm na granicy Izraela i Syrii był - za wyjątkiem kilku zbłąkanych pocisków - przestrzegany, odkąd izraelska armia ustanowiła kontrolę na Wzgórzach Golan w czasie arabsko-izraelskiej wojny sześciodniowej w 1967 r. W ubiegłym tygodniu salwa 20 irańskich rakiet, po której nastąpił odwet, gdy izraelskie bomby zrzucono na irańskie pozycje w Syrii, zmieniła to, przemieniając zimną wojnę w konflikt niepokojąco gorący" - czytamy w poniedziałkowym komentarzu redakcyjnym "FT".

Dziennik ocenia, że "nie ma wątpliwości, że jednostronna decyzja prezydenta (USA) Donalda Trumpa o uchyleniu się od irańskiego porozumienia nuklearnego znacznie zwiększa ryzyko (wystąpienia) pożogi, która nie tylko przedłuży agonię Syrii, lecz także wykroczy poza jej granice". "Iran oraz Izrael oddały strzały ostrzegawcze" - dodano w komentarzu.

"FT" zauważa, że doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton "zdaje się podjudzać różne strony do rozpoczęcia kolejnej rundy" walk. W ubiegłym tygodniu w komentarzu w "Washington Post" - przypomina "FT" - napisał m.in., że choć niektórzy sądzą, iż należałoby ograniczyć wpływy będącego sojusznikiem USA Izraela, ocieplenie relacji amerykańsko-izraelskich może być korzystne dla obu narodów. Zdaniem brytyjskiego dziennika w tak pełnym napięć czasie, gdy dochodzi m.in. do przeniesienia ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy, brzmi to jak "wezwanie Izraela do broni".

Zdaniem redakcji "Financial Timesa" w przypadku ostrzejszego konfliktu między Izraelem a Iranem trudno ocenić, która z "walczących ze sobą (...) spośród spustoszenia w Syrii stron, o ile w ogóle któraś, wyjdzie zwycięsko". "Eskalacja konfliktu między Izraelem a Iranem byłaby ogromnie destrukcyjna dla obu stron" - czytamy.

Reklama

Dziennik zauważa, że Izrael byłby w stanie "wyrządzić druzgocące straty Iranowi i wspieranym przez Iran siłom w Syrii". "Znacznie osłabiłoby to również reżim (prezydenta Syrii) Baszara el-Asada. Nie wiadomo jednak, kto lub co wykorzystałoby pozostałą pustkę" - pisze w komentarzu redakcja, podkreślając, że ostatnim razem taką sytuację wykorzystało Państwo Islamskie.

"Pozostaje mieć nadzieję, że strach przed uruchomieniem niekontrolowanej reakcji łańcuchowej powstrzyma obie strony pd pohopnego działania - czytamy. - W idealnym świecie USA również działałyby jako siła powstrzymująca, zapobiegając jakimkolwiek krokom Izraela w kierunku uderzenia prewencyjnego". Zdaniem dziennika najlepiej by było, gdyby Stany Zjednoczone działały w tandemie z Rosją w celu zapewnienia rozejmu w Syrii i ograniczenia eskpansji Iranu i Hezbollahu do wymiaru, który zaakceptowałby Izrael.

Jednak "w obecnej, dalekiej od ideału sytuacji, jedynym państwem, które może zbudować realne mosty do Izraela i Iranu jest Rosja. Na szczęście prezydent Władimir Putin rozmawia z obiema stronami. Jakiekolwiek kierują nim motywy, wydaje się w tej sytuacji silniejszy" od innych - konkluduje "FT".

>>> Czytaj też: Izrael przed przeniesieniem ambasady USA ostrzega Palestyńczyków: Nie zbliżajcie się do granicy