Słabnący złoty może być poważną przeszkodą w wypełnieniu kryterium inflacyjnego.
Ceny w UE raczej nie powinny rosnąć zbyt gwałtownie. Prognozy CPI zebrane przez agencję Bloomberg dla strefy euro mówią o 1-proc inflacji w tym roku i 1,8-proc. w przyszłym. Jeśli za CPI podąży wskaźnik HICP - a ten jest podstawą do wyliczenia kryterium fiskalnego - Polska może mieć problem z uzyskaniem wartości referencyjnej w tym roku. Co prawda, ekonomiści raczej wykluczają, by Polsce groziła tzw. stagflacja, czyli utrzymywanie się wysokiej inflacji w warunkach spowolnienia gospodarczego, niemniej jednak coraz większym czynnikiem ryzyka jest słaby złoty. On wprost przekłada się na wzrost cen surowców, zwłaszcza paliw. Drugi czynnik to ceny regulowane.
Kolejny znak zapytania w szacowaniu wzrostu cen to usługi. O ile w przypadku towarów można w miarę dokładnie ocenić, że bariera popytowa raczej będzie spychała ceny w dół, o tyle usługi nie muszą tanieć tak szybko. Jak mówi prof. Marian Noga z Rady Polityki Pieniężnej, to może spowodować, że przejściowo będziemy mieli nawet wzrost wskaźnika inflacji.
Kryterium inflacyjne, czyli kryterium stabilności cen, zakłada, że inflacja kraju kandydata nie powinna przekraczać o więcej niż 1,5 pkt proc. średniej inflacji z trzech krajów UE o najbardziej stabilnych cenach. W praktyce do średniej bierze się kraje o najniższym średniorocznym wskaźniku. Podstawą do wyliczeń są średnie roczne zharmonizowane wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych HICP, wyliczane przez Eurostat. Jeśli jakieś kraje UE popadają w deflację, wówczas nie bierze się ich pod uwagę przy wyliczaniu średniej.
Reklama
Obecnie Polska balansuje na krawędzi spełniania kryterium. Na szczęście poziom kryterium dla Polski będzie wyliczany na podstawie danych za 2010 rok - jeśli oczywiście rządowy plan wejścia do strefy euro nadal obowiązuje. Wtedy tendencje w gospodarce powinny stopniowo zacząć się odwracać: kraje europejskie - według ocen ekonomistów - powinny już zacząć wychodzić z recesji, co może przekładać się na wzrost cen. W Polsce będzie się kończył cykl spadku inflacji i jest bardzo prawdopodobne, że na początku 2010 roku zejdzie ona trwale do tzw. celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc.
- Wszystko wyjaśni się dopiero w 2010 roku. Dziś jest zbyt duża niepewność. Jeśli jednak inflacja będzie spadała w takim tempie jak obecnie, to nie widzę podstaw, by bać się o spełnienie kryterium - mówił ostatnio GP Marian Noga.