Kwestie kradzieży własności intelektualnej przez podmioty chińskie oraz wymuszania transferów technologii od działających w Chinach zagranicznych firm zajmują centralne miejsce w wojnie handlowej, wytoczonej Chinom przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa.

Wiceprezes Izby Handlowej USA na Azję Charles Freeman powiedział PAP, że wymuszanie transferów technologii wciąż zdarza się często w wielu branżach wysokich technologii. Odmówił podania konkretnych przykładów, ponieważ firmy zmuszane do dzielenia się technologią nie chcą się do tego publicznie przyznawać w obawie o dalszą działalność w Chinach lub o to, że rozczarują udziałowców.

Nakładając cła na sprowadzane z Chin towary, amerykańskie władze opierały się na raporcie z dochodzenia biura przedstawiciela USA ds. handlu z marca 2018 roku w sprawie transferów technologii, kradzieży własności intelektualnej i innowacji w Chinach – tzw. raporcie sekcji 301.

Według „Renmin Ribao” autorzy raportu posługiwali się fałszywymi danymi, by wykazać, że Chiny ukradły w USA własność intelektualną wartą setki miliardów dolarów. „Jeśli raport oparty jest na wyimaginowanych lub wybiórczych danych, jest czymś w rodzaju powieści science fiction” - twierdzi chińska gazeta.

„Prawa własności intelektualnej powinny być pomostem dla innowacji i współpracy pomiędzy krajami. W rękach USA stały się narzędziem politycznym, bronią używaną w celu powstrzymywania innych krajów i zasłoną, stosowaną do zastraszania świata” - ocenia „Renmin Ribao”, oficjalny organ prasowy rządzącej Komunistycznej Partii Chin (KPCh).

Zdaniem dziennika Chiny stały się światowym liderem w zakresie ochrony praw własności intelektualnej. Wiele zagranicznych firm dobrowolnie angażowało się we współpracę technologiczną z podmiotami chińskimi i osiągało z tego duże korzyści – uważa gazeta.

Według Freemana Chiny wymagają od zagranicznych firm przekazywania ich technologii, co staje się dla nich „kosztem robienia biznesu” w tym kraju.

Wiceprezes Izby Handlowej USA ocenił, że nawet jeśli chiński rząd centralny nie wymaga wymuszania transferów technologii, rządy lokalne mają motywację, by to robić. „Wszystkie prowincje i miasta oceniane są pod względem innowacji i technologii, jakie przyciągają. Istnieje niemalże naturalna presja na lokalne rządy, by wymagać transferów technologii jako kosztu prowadzenia działalności na ich rynkach” - powiedział.

Podkreślił przy tym, że problemem jest również kradzież własności intelektualnej. „Było mnóstwo przypadków, w których technologia była zabierana siłą poprzez środki cybernetyczne albo poprzez proste szpiegostwo pracowników” - powiedział. Dodał, że w ciągu ostatnich 18 miesięcy szpiegostwo cybernetyczne prowadzone przez chińskie podmioty w sektorze nowoczesnych technologii „dramatycznie się poszerzyło”.

USA i Chiny od wielu miesięcy starają się dojść do porozumienia, które zakończyłoby toczoną przez nie wojnę handlową. W ostatnim czasie doszło jednak do kolejnej eskalacji napięć, a władze USA zarzuciły stronie chińskiej, że wycofała się ze zobowiązań, uzgodnionych wcześniej w toku negocjacji.

„Chińczycy z pewnością będą zmieniać taktykę i starać się sprawdzić, czy drugiej stronie bardziej zależy na umowie niż im, by móc dać mniej od siebie. To zdarza się cały czas” - powiedział Freeman, który w latach 2002-2005 był asystentem przedstawiciela USA ds. handlu odpowiedzialnym za Chiny i negocjował z chińskimi władzami w sprawach handlowych.

„Liczymy na porozumienie, które z pewnością byłoby korzystne dla amerykańskiej społeczności biznesowej. Ale stawki są wysokie, różnice są duże, a w obu krajach jest znacząca presja polityczna, by być twardym” - ocenił wiceprezes Izby Handlowej USA.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)