WHO przyznała oświadczeniu - zamieszczonym na stronie internetowej - że dane na temat wpływu mikroplstiku na zdrowie są bardzo ograniczone, jednak z tego, co dotychczas wiadomo wydaje się, że nie stwarza on zagrożenia dla zdrowia.

Za mikroplastik uznaje się cząsteczki tworzyw sztucznych o średnicy mniejszej niż 5 milimetrów. Powstaje on na skutek stopniowej degeneracji tworzyw sztucznych, na przykład butelek z wodą pitną, jednak używany jest też do produkcji brokatu, pasty do zębów i kremów z filtrem.

„Pilnie potrzebujmy większej wiedzy na temat wpływu mikroplastiku na zdrowie, ponieważ jest on wszędzie – podkreśliła dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego WHO dr Maria Neira. - Bazując jednak na tej ilości informacji, jakie mamy, można powiedzieć, że mikroplastik występujący w wodzie pitnej w obecnej ilości, nie stwarza zagrożenia dla zdrowia”. Dodała przy tym, że trzeba zmniejszyć zanieczyszczenie środowiska plastikiem.

Według raportu cząsteczki mikroplastiku o rozmiarach co najmniej 150 mikrometrów (mikrometr to jedna tysięczna milimetra) prawdopodobnie nie są absorbowane przez organizm człowieka, a te jeszcze mniejsze – jedynie w ograniczonym zakresie. Nieco większe może być wchłanianie mikrocząsteczek o rozmiarach nanometrów (nanometr to jedna milionowa milimetra), ale wiedza o tym jest bardzo ograniczona. Badania w tym zakresie prowadzone są dopiero od niedawna, na dodatek często wykorzystywano w nich różne metody oceny zawartości mikroplastiku w wodzie pitnej.

Reklama

Dr Bruce Gordon z WHO powiedział BBC, że w jednej próbce wody znajdowano 1000 mikrocząsteczek plastiku, a w innej zaledwie jedną, ponieważ zastosowano inne wyłapujące je filtry. „Jesteśmy jeszcze na takim etapie badań, że wykorzystywane w nich metody są wciąż mizerne” - ocenił.

Z raportu WHO wynika, że według niektórych badań woda butelkowana zawiera więcej mikroplastiku niż woda z kranu, do której również może przenikać mikroplastik. Z dostępnych informacji wynika jednak, że minimalne jest ryzyko dla zdrowia, jakie może powodować, zarówno jego wchłanianie przez organizm, jak i związanych z nim substancji chemicznych. Współautorka raportu Jennifer de France podkreśla, że kolejne badania powinny uzupełnić wiedzę na ten temat.

>>> Czytaj też: Narządy dla ludzi „made in China”. Pekin chce je rozwijać… w zwierzętach