Porty Lotnicze to właściciel największego w Polsce stołecznego Lotniska Chopina oraz lotnisk w Zielonej Górze i Radomiu, posiada też udziały w innych portach regionalnych. Przedsiębiorstwo może się pochwalić rosnącymi przychodami, które w 2018 roku zbliżyły się do kwoty 1 mld zł. W górę idą także inne wskaźniki finansowe, w tym zyski. W 2016 roku Porty Lotnicze zarobiły na czysto 205 mln zł, a w roku 2017 już 272 mln zł. W 2018 roku wynik finansowy miał być jeszcze lepszy, ale pod koniec tamtego roku Porty Lotnicze podpisały ze Skarbem Państwa umowę o wartości ponad 500 mln zł w sprawie nieodpłatnego przekazania rządowi majątku spółki zależnej Chopin Airport Development (CAD). PPL musiały więc dokonać odpowiedniego odpisu w księgach rachunkowych i zamiast zysku pojawiła się strata w wysokości 66 mln zł. – Strata była jednorazowa i tylko na papierze, wynikała z zapisów księgowych. Gdyby nie to, zysk netto za 2018 wyniósłby 369 mln zł, a więc byłby o około 35% wyższy niż w 2017 roku – mówi Mariusz Szpikowski, prezes Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”.

Szpikowski argumentuje, że w 2018 roku PPL osiągnęły rekordowy zysk ze sprzedaży w wysokości 397 mln zł, czyli o 13% więcej niż rok wcześniej. Był to rezultat wyższej dynamiki wzrostu przychodów niż kosztów działalności operacyjnej oraz racjonalnej i efektywnej polityki kosztowej. – Staramy się tak zarządzać Portami Lotniczymi, aby poprawiać ich efektywność i podnosić jakość usług dla pasażerów i linii lotniczych – zapewnia prezes Szpikowski.

Prezes PPL nie kryje więc zaskoczenia atakami na Porty Lotnicze, jakie ostatnio znowu pojawiły się w mediach, głównie na niektórych portalach społecznościowych. Stawiane są tam m.in. zarzuty braku postępów w inwestycjach realizowanych przez PPL. Szpikowski podnosi, że wyniki finansowe są najlepszym dowodem na skuteczność zarządzania Portami Lotniczymi. Nie ma też żadnego zagrożenia dla inwestycji realizowanych na lotniskach. Na Okęciu zgodnie z planami rozbudowana zostanie m.in. strefa „Non Schengen” do obsługi lotów międzykontynentalnych, co ma ogromne znaczenie zwłaszcza dla LOT-u, który chce uruchamiać kolejne połączenia m.in. do Azji i Ameryki Północnej.

Postępują również prace przy budowie lotniska w Radomiu – ekipy budowlane weszły na pas startowy, aby go wydłużyć z 2 do 2,5 km. Wkrótce też zostanie ogłoszony i rozstrzygnięty przetarg na budowę terminala i infrastruktury towarzyszącej. Otwarcie lotniska w Radomiu o przepustowości 3 mln pasażerów (z możliwością rozbudowy) umożliwi przeniesie tu części lotów z Okęcia, aby w Warszawie zrobić miejsce dla pasażerów tranzytowych (przesiadkowych), którzy stanowią ponad 30% ruchu, a ten wskaźnik ma dynamicznie iść w górę w następnych latach. W tym roku Lotnisko Chopina obsłuży prawdopodobnie około 20 mln pasażerów i jest już w praktyce zapchane. Inwestycje PPL na Okęciu pozwolą zwiększyć przepustowość do 25 mln osób rocznie, ale i tak trzeba wyprowadzić z Warszawy pasażerów czarterowych i klientów tanich linii, aby zrobić miejsce dla kolejnych milionów pasażerów przesiadkowych. – Za kilka lat Lotnisko Chopina będzie portem przesiadkowym – mówi Mariusz Szpikowski. Prezes podkreśla, że jest to niezbędny ruch, aby wzrosło znaczenie Warszawy na mapie lotniczej Europy. Ponadto w ten sposób PPL budują „masę krytyczną” dla Centralnego Portu Komunikacyjnego, który za mniej niż 10 lat przejmie ruch tranzytowy z Warszawy.

PPL chcą także inwestować w porty, gdzie są mniejszościowym udziałowcem, jeśli jest to konieczne z punktu widzenia interesów pasażerów, a wydatki są racjonalnie zaplanowane. Przykładem może być Szczecin-Goleniów, gdzie Porty Lotnicze wydadzą prawie 110 mln zł na rozbudowę terminala i pozostałej infrastruktury, w tym systemów bezpieczeństwa. Inwestycje PPL w Szczecinie i na innych lotniskach przyczynią się do zwiększenia liczby pasażerów, a tym samym do umocnienia pozycji Polski na światowym rynku lotniczym. Na wszystkie zadania Porty Lotnicze mają też zabezpieczenie finansowe.

PARTNER









ikona lupy />