Wzmocnienie praworządności jako główny priorytet rozpoczętej w lipcu fińskiej prezydencji w Radzie UE "brzmi dobrze, ale rzeczywista propozycja okazała się skromna" - ocenia w środowym wydaniu największy fiński dziennik "Helsingin Sanomat". Gazeta wskazuje, że cele, jakie przyświecały podjęciu działań w tym kierunku, mogą ulec "rozmyciu".

Dziennik zwraca uwagę, że "lżejsza wersja" modelu praworządności, którą przedstawił przed poniedziałkową wizytą w Budapeszcie fiński premier socjaldemokrata Antti Rinne, nie odnosi się np. do problemów wokół naruszeń rządów prawa związanych z wymiarem sprawiedliwości czy wolnością mediów w takich krajach, jak Węgry i Polska.

Prasa przypomina, że węgierski premier Viktor Orban po spotkaniu z szefem fińskiego rządu przyznał, że nowy mechanizm proponowany przez Finlandię nie jest konieczny, bo takie mechanizmy już są, ale Węgry się temu nie sprzeciwiają. Dlatego według "HS" reakcja Orbana była trafna: "Nie mam nic przeciwko ponownemu wynalezieniu koła".

"Rinne, jeszcze niedoświadczony jako premier (na czele rządu od czerwca- PAP), spotkał się z najtwardszym graczem w Europie" – pisze z kolei dziennik "Ilta-Sanomat" w głównym komentarzu redakcyjnym.

Gazeta przypomina, że jeszcze przed podróżą Rinne "niespodziewanie" ogłosił, że wszystkie kraje zgadzają się na powiązanie praworządności z unijnym finansowaniem. "Brzmiało to zbyt dobrze, by było prawdą. I okazało się, że nie jest to cała prawda" - ocenia publicysta "IS", wskazując jednocześnie, że według Orbana cel Finlandii był tylko "politycznym sloganem". Wygląda na to – kontynuuje – że węgierski premier sprawił, że tak właśnie pozostało.

Z drugiej strony "Węgry mają tak dobre karty, że nawet małe ustępstwo (z ich strony - PAP) to osiągnięcie" - podkreślono w "IS". Poza tym Orban "nie robi ustępstw, jeśli nie wierzy, że może na nich skorzystać", a sojusznikiem Węgier jest "duża Polska" i obydwa kraje wzajemnie "się osłaniają".

"Gra będzie więc długa" – podsumowała fińska popołudniówka.

W innym artykule "HS" przytacza też komentarze polityków fińskiej opozycji. Parlamentarzysta z ramienia liberalno-konserwatywnej Koalicji Narodowej (KOK) Petri Sarvamaa oświadczył, że "fiasko mechanizmu praworządności jest wielkim zawodem".

Z kolei inna opozycyjna narodowo-konserwatywna partia Finowie (F), zbliżona ideologicznie do partii Orbana (przynajmniej w kwestii polityki migracyjnej), jest zadowolona z takiego rozwoju sytuacji, ponieważ jej zdaniem w Węgry i Polskę uderzono w UE z "powodów ideologicznych".

Komentatorka "HS", ekspert ds. Europy Wschodniej z Uniwersytetu Helsińskiego Katalin Miklossy, zwróciła uwagę, że ani rządy Węgier, ani Polski nie zaakceptują takiego modelu, który ograniczyłby ich władzę - rozwijaną na Węgrzech od 2010 r., a w Polsce - przez ostatnie cztery lata.

"Czy ktoś naprawdę myśli, że nagle ustąpią? To z pewnością się nie zdarzy" - uważa Miklossy.

Jej zdaniem Węgry i Polska "grają na czas", bo prezydencja Finlandii kończy się w grudniu, a następna w kolejce jest Chorwacja, która "nie będzie wspierać mechanizmu praworządności", bo ma w tym "swój interes".

Z Helsinek Przemysław Molik (PAP)