CN obsługuje zarówno przewozy towarowe jak i osobowe, na przykład koleje dojazdowe w aglomeracjach Toronto, Montrealu i Vancouver. Firma chce przeprowadzić zwolnienia w związku ze zmniejszającym się – jak twierdzi zarząd – zapotrzebowaniem na usługi przewozu koleją.

Związkowcy (Teamsters Canada Rail Conference – TCRC) wskazują, że firma oszczędza na bezpieczeństwie m.in. wymuszając dłuższe godziny pracy. W komunikacie TCRC z ub. tygodnia napisano, że „CN wymaga obecnie od członków związku zawodowego, by pracowali pojedynczo, pozostając na zewnątrz lokomotywy, kierując nią zdalnie”. „Zmusza się maszynistów, by tak prowadzili pociągi podczas deszczu i w ujemnych temperaturach, czasem na odległościach przekraczających 25 km” - napisali związkowcy. Podkreślili też, że wynagrodzenia nie są punktem spornym w negocjacjach.

Związkowcy zarzucają szefostwu firmy wprowadzanie pracowników w błąd. „CN mówi członkom naszego związku, że zaczynają się ciężkie czasy, ale w rzeczywistości, w trzecim kwartale 2019 r. firma zarobiła 3,8 mld CAD (dolarów kanadyjskich - PAP)” - napisał szef kolejowych związków Lyndon Isaak.

Po nieudanych siedmiomiesięcznych negocjacjach maszyniści, pracownicy obsługi pociągów i personel stacji poinformowali w sobotę o zamiarze przystąpienia do strajku i rozpoczęli go o północy z poniedziałku na wtorek.

Reklama

Według informacji związkowców, rozmowy - mimo strajku - nadal trwają. Rząd wezwał zarząd CN i TCRC do dalszych negocjacji, a minister pracy Patty Hajdu wyraziła nadzieję, że istnieje możliwość porozumienia. Strajk zaczął się akurat w przededniu przedstawienia nowego składu rządu Justina Trudeau, tym razem - rządu mniejszościowego.

Strajk pracowników CN to problem przede wszystkim dla przemysłu. Związkowcy już zapowiedzieli, że strajk nie dotknie przewozów osobowych.

Ponad połowa przewozów produktów chemicznych w Kanadzie dokonywana jest właśnie z wykorzytaniem pociągów CN. Dodatkowo firma jest jedynym przewoźnikiem, który przewozi towary między trzema północnoamerykańskimi ośrodkami produkcji chemicznej: w Albercie, południowo-zachodnim Ontario i w USA nad Zatoką Meksykańską.

Zaniepokojenie wyrazili już przedstawiciele przemysłu naftowego i chemicznego.

Z Toronto Anna Lach(PAP)