Sytuacja jest tak dramatyczna, bo też tak wyniszczająca susza nie miała w ostatnich dekadach precedensu. "Trafiały się okresy upalne latem i bezśnieżne zimy, ale potem niebo okazywało się dla lasów łaskawsze i przychodziła deszczowa jesień, jak w latach 2011–2012" - czytamy w środowej "Rzeczpospolitej".

Jak informuje "Rz", obecny niekorzystny bilans wodny (brak opadów deszczu, a także solidnej pokrywy śnieżnej zimą oraz wysoka temperatura) utrzymuje się w Polsce już od pięciu lat, a człowiek wobec wyroków natury jest kompletnie bezradny.

"Świerk ma płytki system korzeniowy i jest wyjątkowo wrażliwy na niedostatek wilgoci. A nie da się sztucznie nawodnić milionów hektarów drzewostanów" – mówił gazecie Krzysztof Rostek, naczelnik Wydziału Hodowli Lasu w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.

Kłopoty z choinkami to spadek polityki leśnej sprzed ponad 100 lat - wskazuje "Rz". "W całej południowo- zachodniej Polsce po wytrzebieniu buków, potrzebnych w XIX w. jako opał w przemyśle, Austriacy uprawiali tam niemal wyłącznie monokulturę świerków, licząc na szybkie przyrosty drewna i zysk. Dziś świerkowa apokalipsa nie ogranicza się już tylko do najcieplejszych w kraju regionów Dolnego Śląska" - czytamy.

Reklama

Dziennik wyjaśnia, że drzewa tego gatunku, sadzone przed laty w wilgotniejszych enklawach, zamierają także w Lubuskiem, na Opolszczyźnie, Lubelszczyźnie czy Mazowszu, m.in. na ziemi radomskiej. "Na wszystkich tych terenach (broni się już tylko północna Polska) poddaje się zresztą nie tylko świerk, ale nawet zaadoptowana do marnych gleb i nieco odporniejsza na suszę sosna. Osłabione drzewostany szybko padają ofiarą kornika ostrozębnego. Świerki pozbawione wilgoci padają nie tylko w Polsce" - podaje.

Jak zaznacza "Rz", świerki pozbawione wilgoci padają nie tylko w Polsce. "Zamieranie tych drzew widać wszędzie: na obszarze całej Austrii, na Słowacji i w Czechach. U naszych czeskich sąsiadów sytuacja jest dramatyczna, bo leśnicy spóźnili się z interwencją i wszędzie zaczynają straszyć hektary obumarłych kikutów. W ostatnich latach w błyskawicznym tempie rudzieją bory także w bogatej Bawarii. Na uszkodzone drzewa – ofiary kornika – leśnicy mają tylko jeden sposób: cięcia sanitarne.

>>> Czytaj też: Winny "kapitałocen"? Człowiek truje w każdym ustroju