"Brak konieczności spłaty rat przez 3 lub 6 miesięcy – dla wielu osób będzie to realne wsparcie w trakcie epidemii. Trzeba jednak pamiętać, że za pomocną dłoń wyciągniętą dziś przez banki trzeba będzie zapłacić w przyszłości i to z odsetkami" - zauważa w piątkowej analizie Turek.

Przypomina, że coraz więcej banków pozwala w prosty sposób składać wnioski o tzw. wakacje kredytowe. Wyjaśnia, że w momencie, w którym decydujemy się na pomoc w formie wakacji kredytowych, de facto prosimy bank o to, aby te pieniądze, których teraz nie zapłacimy w formie rat, bank dopisał do salda naszego kredytu.

"Nie jest więc tak, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, że zupełnie odpuszczone zostaną nam raty. Co prawda przez kilka miesięcy nie będziemy musieli ich płacić - lub przynajmniej ich części - ale w przyszłości będziemy musieli te pieniądze oddać i to z odsetkami" - przypomina Turek.

Analityk informuje, że niektóre banki proponują zawieszenie rat od 3 do 6 miesięcy. Oferty te różnią się nie tylko okresem zawieszenia rat, może się bowiem okazać, że bank oferuje albo zawieszenie całych rat, albo tylko ich części (kapitałowej lub odsetkowej).

Reklama

Według Turka jedno jest pewne – jeśli skorzystamy z oferty banku, to w sumie zapłacimy za kredyt więcej, niż gdybyśmy "wakacji kredytowych" nie mieli.

"Te pieniądze, których nie zapłacimy w trakcie koronawirusowych wakacji kredytowych, spłacimy w trakcie całego pozostałego okresu kredytowania z nawiązką" - podkreślił.

Jego zdaniem nie jest to jednak jedyny powód, dla którego banki chętnie ulżą chwilowo kredytobiorcom. Trzeba bowiem pamiętać, że bankom nie zależy na tym, aby wypowiadać umowy kredytowe klientom, którzy mają tylko przejściowe problemy z regulowaniem rat.

"Wszczęcie egzekucji pozbawiłoby bank dobrego klienta, prowadziło do szkód wizerunkowych, ale co chyba najważniejsze - koszty egzekucji prowadzonej z nieruchomości są na tyle wysokie, że sprzedając przejęte od kredytobiorcy mieszkanie bank jest w stanie odzyskać tylko ułamek jego wartości" - tłumaczy analityk.

Turek wyliczył - przyjmując zaciągnięty 10 lat temu kredyt na 300 tys. zł, z marżą na poziomie 2 proc., który jest regularnie spłacany, że - aktualna jego rata wynosi 1534 złote miesięcznie. Jeśli spłacalibyśmy ten kredyt normalnie, to do 2035 roku musielibyśmy oddać bankowi łącznie 486,3 tys. zł – zakładając "utopijnie", że warunki kredytowe przez kolejne lata byłyby stałe.

Okazuje się, że w zależności od wariantu wakacji kredytowych, ich dodatkowy koszt może wynieść od 446 zł, do 5,8 tys. zł.

"Praktyka banków, przy okazji tworzonych na czas epidemii ofert wakacji kredytowych, jest różna. Jedne banki pozwalają nie płacić całych rat, inne tylko części. To pierwsze rozwiązanie jest oczywiście największą ulgą dla kredytobiorców, którzy będą się borykali z chwilowymi problemami finansowymi, ale wiąże się z najwyższym kosztem w przyszłości" - ostrzega Turek.

Drugie rozwiązanie - zauważył - w przypadku płacenia tylko odsetek jest bardziej korzystne dla osób, które mają kredyty walutowe. "W ich przypadku zazwyczaj większość raty to właśnie część kapitałowa" - dodał.

Natomiast w przypadku kredytów złotowych, na wakacjach polegających na spłacaniu tylko odsetek, najmocniej skorzystają osoby, które są już pod koniec spłacania kredytów. Dlatego, że w przypadku najpopularniejszych w Polsce kredytów z ratą równą część kapitałowa raty jest większa pod koniec spłaty długu, a wyraźnie mniejsza na początku, kiedy spłacamy głównie odsetki.

Analityk zwrócił także uwagę na kredyty złotowe spłacane z ratą malejącą, stanowią mały odsetek złotowych kredytów hipotecznych. W ich przypadku część kapitałowa raty jest stała przez cały okres kredytowania, a raty maleją z czasem.

"W większości kredytów złotowych dziś spłacanych w systemie rat malejących rata kapitałowa stanowi większą część raty. Ci kredytobiorcy mogą

>>> Czytaj więcej: Santander BP umożliwia firmom karencję w spłacie kapitału na 3 lub 6 mies.