Zastępujący premiera Borisa Johnsona minister spraw zagranicznych Dominic Raab oświadczył natomiast, że zbyt szybkie znoszenie wprowadzonych restrykcji grozi drugim szczytem epidemii. Muszą one pozostać, mimo psychicznych, fizycznych i gospodarczych niedogodności dla ludzi w całym kraju - podkreślił.

"Największe ryzyko dla nas polega teraz na tym, że gdybyśmy zbyt wcześnie złagodzili zasady społecznego dystansu, zaryzykowalibyśmy drugi szczyt zachorowań na wirusa ze wszystkimi zagrożeniami dla życia, które by to przyniosło, a następnie ryzykowalibyśmy drugim zamknięciem, co przedłużyłoby gospodarczy dramat, przez który wszyscy przechodzimy" - powiedział Raab podczas codziennej rządowej konferencji prasowej poświęconej walce z epidemią.

Wprowadzone ograniczenia - m.in. zakaz wychodzenia z domów i przemieszczania się bez uzasadnionej przyczyny i zamknięcie wszystkich sklepów z wyjątkiem sprzedających niezbędne artykuły, a także pubów, restauracji i lokali - pozostanie w mocy co najmniej do pierwszego tygodnia maja.

Whitty podkreślił, że "całkowicie nierealistycznym oczekiwaniem" jest uważanie, iż po zniesieniu ograniczeń wszystko szybko wróci do stanu sprzed epidemii. Jak dodał, najlepszym rozwiązaniem tego problemu byłaby skuteczna szczepionka lub skuteczne lekarstwo, ale szanse na to, iż będą one w ciągu następnego roku kalendarzowego są "nieprawdopodobnie małe".

Reklama

Zauważył, że utrzymywanie dystansu społecznego i inne ograniczenia będą musiały jeszcze długo pozostać w mocy. "Będziemy musieli robić wiele rzeczy przez naprawdę długi czas. Ta choroba nie zostanie wyeliminowana, nie zniknie, więc musimy pogodzić się z tym, że mamy do czynienia z chorobą, z którą pozostaniemy na całym świecie w przewidywalnej przyszłości" - mówił.

Whitty przyznał też, że obecne statystyki zgonów w domach opieki prawdopodobnie są niedoszacowane i obawia się w nich dużej liczby ofiar śmiertelnych. We wtorek brytyjski urząd statystyczny ONS podał, że do 10 kwietnia włącznie w domach opieki w Anglii i Walii zmarły 1043 osoby, co stanowiło około 10 proc. wszystkich zgonów z powodu koronawirusa. Ale jak podała instytucja nadzorująca domy opieki, wstępne dane wskazują, że w dniach 11-15 kwietnia zmarło w nich kolejnych 1000 osób.

W środę ministerstwo zdrowia poinformowało, że w ciągu minionej doby liczba zgonów z powodu koronawirusa w szpitalach wzrosła o 759 i wynosi obecnie 18100.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)