Takie wnioski znalazły się w opublikowanym w piątek, wyczekiwanym od wielu miesięcy raporcie Niezależnej Policyjnej Komisji Skarg (IPCC) na temat postępowania policji wobec uczestników masowych demonstracji, które odbywały się w Hongkongu przez całą drugą połowę 2019 roku.

Uczestnicy ruchu protestu i demokratyczna opozycja zarzucają policji używanie nadmiernej siły wobec demonstrantów. Niezależne śledztwo w tej sprawie jest jednym z pięciu kluczowych postulatów zgłaszanych przez protestujących, obok m.in. żądania demokratycznych wyborów władz regionu.

Dochodzenie IPCC nie satysfakcjonowało opozycji. Komisja nie jest wprawdzie organem policji, ale podlega szefowej administracji Hongkongu Carrie Lam, która według wielu protestujących wykonuje polecenia rządu centralnego w Pekinie i nie liczy się z interesami Hongkończyków.

Zagraniczni eksperci powołani jako doradcy IPCC zrezygnowali w grudniu, oceniając, że komisja ma zbyt małe uprawnienia, by przeprowadzić odpowiednie dochodzenie.

Reklama

Natomiast według Lam raport jest „wszechstronny, obiektywny, oparty na faktach i bardzo solidny”, a komisja zbierała informacje w sposób „uczciwy i przejrzysty”. Na piątkowej konferencji prasowej szefowa administracji przyznała jednak, że sprawozdanie IPCC „nie zakończy niepokojów społecznych”.

W 999-stronicowym raporcie IPCC odniosła się między innymi do incydentu z 21 lipca, gdy kilkudziesięciu ubranych na biało napastników wtargnęło na stację metra Yuen Long i zaatakowało kijami osoby wracające z antyrządowej demonstracji oraz przypadkowych pasażerów. Rannych zostało co najmniej 45 osób.

Wydarzenia z 21 lipca 2019 roku stały się jednym z najbardziej kontrowersyjnych momentów w toku wielomiesięcznych protestów i starć pomiędzy ich uczestnikami a policją.

Spóźniona interwencja służb porządkowych na stacji Yuen Long wywołała falę spekulacji, że policja celowo nie powstrzymała ataku i działała w zmowie z triadami – hongkońskimi zorganizowanymi grupami przestępczymi. IPCC uznała, że działanie policji „pozostawiało pole do poprawy”, ale nie znalazła żadnych dowodów na potwierdzenie rzekomej zmowy z przestępcami.

W raporcie poruszono też sprawę interwencji znanego z brutalności specjalnego oddziału policji na stacji metra Prince Edward 31 sierpnia. Według komisji policjanci postąpili właściwie, wdzierając się na stację i zatrzymując domniemanych uczestników protestu.

Policjanci wyprosili ze stacji dziennikarzy, a nagrania z kamer monitoringu nie zostały upublicznione. W połączeniu z niekonsekwentnymi komunikatami władz wywołało to spekulacje, że w wyniku interwencji zmarły trzy osoby. Władze wielokrotnie temu zaprzeczały. IPCC oceniła w raporcie, że nie ma żadnych dowodów na to, aby ktokolwiek wówczas zginął.

W kontekście opóźnienia interwencji ratowników medycznych na stacji Prince Edward raport wezwał do „poprawy komunikacji” pomiędzy policją a służbami ratowniczymi. Skrytykowano również strzelanie do demonstrantów amunicją pieprzową w miejsca powyżej barków na stacji metra Tai Koo 11 sierpnia. Zalecono też rewizję zasad korzystania z gazu łzawiącego w pomieszczeniach półotwartych.

W sprawozdaniu odniesiono się również do wydarzeń z 1 lipca, gdy grupa demonstrantów wtargnęła do siedziby lokalnego parlamentu i zdewastowała wnętrze. Gdyby policja lepiej chroniła budynek, na przykład stawiając mocniejsze barykady, być może udałoby się tego uniknąć – napisano.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)