Co z tymi wyborami?
Robimy wszystko, aby odbyły się w konstytucyjnym terminie i Polacy mogli skorzystać ze swojego podstawowego prawa, jakim jest prawo wyborcze. Jedna z partii opozycyjnych stara się tego Polaków pozbawić. Choć nasi oponenci mają wypisane „konstytucja” na koszulkach i szalikach, to kolejny raz sabotują ten absolutnie fundamentalny element demokracji, jakim są wybory. Wszystko po to, aby jak najbardziej przesunąć termin głosowania i zwiększyć szanse swojego kandydata. Są nawet gotowi doprowadzić do głębokiego kryzysu konstytucyjnego, w którym Polska nie będzie mieć prezydenta. Grają nie fair, ale ta strategia nie przyniesie rezultatów.
PiS też meandrował w sprawie wyborów. W ciągu dwóch miesięcy zmienialiście kodeks wyborczy już kilkakrotnie.
Różnica jest taka, że my robiliśmy wszystko, aby Polakom dać wybór, a nasi oponenci – wszystko, aby wybory się nie odbyły. To swoją drogą naprawdę niespotykana sytuacja, że opozycja nie chce wyborów. Jak bowiem chce przeprowadzić zmiany? Puczem, przewrotem? Nie wiem, co siedzi w głowie polityków PO. Wiem, że na początku epidemii sytuacja była dynamiczna. Nikt nie wiedział, jak się rozwinie, dziś wiemy, że udało się ją dość sprawnie opanować. Podobnie nie spełniły się czarne scenariusze dotyczące rynku pracy – owszem, mamy 100 tys. ludzi, którzy stracili pracę, ale były szacunki, że może ich być nawet milion. Z dzisiejszej perspektywy można uznać, że w sprawie wyborów najlepiej byłoby nie robić absolutnie nic.
Reklama
To znaczy?
Zorganizować tradycyjne wybory 10 maja. Ale to widzimy dopiero dziś, na podstawie aktualnej wiedzy. Myśmy od początku robili wszystko, by wybory mogły się odbyć w konstytucyjnym terminie.
Czyli kiedy?
Muszą się odbyć zanim dojdzie do opróżnienia urzędu prezydenta. Z tego względu ostatnią możliwą datą wydaje się 28 czerwca.
Cała rozmowa na gazetaprawna.pl