Czy konieczne są zmiany finansowania szczepień

EWA BERNATOWSKA
Program Szczepień Ochronnych (PSO) w naszym kraju składa się z dwóch części: szczepień obowiązkowych i zalecanych. Obecnie jest on niewystarczający i wymaga zmian. Takie jest stanowisko Pediatrycznego Zespołu Ekspertów ds. Szczepień Ochronnych. Nasz zespół został powołany w styczniu 2007 r. jako niezależny organ doradczy ministra zdrowia. W jego skład wchodzą pediatrzy o różnych specjalnościach szczegółowych, członkowie Polskiego Towarzystwa Wakcynologii (wakcynologia – specjalność kliniczna dotycząca szczepień – red.). Zadaniem zespołu było i jest ustalenie priorytetowych działań na lata 2009–2014, koniecznych dla właściwego funkcjonowania Programu Szczepień Ochronnych. Z naszych prac wynika, że obecnie głównym hamulcem w unowocześnianiu programu szczepień jest brak pieniędzy w Ministerstwie Zdrowia. A zgodnie z obowiązującą ustawą o zakażeniach i chorobach zakaźnych, koszty szczepień ochronnych finansowane są właśnie z budżetu ministerstwa. Dlatego nasz pierwszy postulat dotyczy zmian legislacyjnych w finansowaniu szczepień. Wiem, że może to wyglądać dziwnie, ale po to, by zgłaszać postulaty merytoryczne, dotyczące konkretnych szczepionek dla określonych grup wiekowych, trzeba ustalić, czy i jak można za nie zapłacić. Budżet ministerialny jest co roku mocniej ograniczany, choć ze względu na wzrost liczby urodzeń i wprowadzanie do praktyki medycznej nowych preparatów, powinno być na odwrót. Dlatego Polska wyraźnie nie nadąża z modernizacją programu szczepień, która dokonuje się na bieżąco nie tylko w starych, lecz również nowych krajach Unii Europejskiej. W tej sytuacji uważamy, że należy jak najszybciej zmienić przepisy ustawy w kwestii płacenia za szczepionki, poszukać nowych możliwości i partnerów. Logiczny wydaje się współudział NFZ. Obecnie fundusz płaci placówkom ochrony zdrowia tylko za wykonanie szczepienia. Przejęcie również kosztów szczepionek i potraktowanie ich jak leków refundowanych zdecydowanie poprawiłoby sytuację. Przy lepszej profilaktyce zakażeń, czyli m.in. dzięki szczepionkom, mniej byłoby wydatków na późniejsze leczenie ewentualnych chorób, gdyż udałoby się im zapobiec. Być może więc ta zmiana okazałaby się dla NFZ opłacalna finansowo. W imieniu naszej komisji mogę zadeklarować wszechstronną pomoc przy zmianie przepisów. Chcę dodać, że pierwszy z naszych postulatów merytorycznych to wprowadzenie refundowanych szczepień przeciwko chorobie pneumokokowej wszystkich dzieci do lat dwóch.



Reklama
PAWEŁ GRZESIOWSKI
Kalendarz Szczepień Ochronnych w naszym kraju zaczął funkcjonować w latach 60. Obejmował wszystkie dzieci i był swoistą wizytówką Polski w świecie. Stanowił jeden z najważniejszych elementów profilaktyki zdrowotnej. Największe zmiany w tym programie zaczęły się na początku XXI wieku. Zmieniała się sytuacja epidemiologiczna, pojawiły się też nowe szczepionki. I tak w ostatnich latach wprowadzono do programu szczepienie przeciwko HIB, nowe schematy szczepień przeciwko różyczce, odrze i śwince, zmodyfikowano szczepienia przeciw gruźlicy, krztuścowi, tężcowi i błonicy, a dla grup ryzyka (m.in. dzieci z pierwotnymi, wrodzonymi objawami braku odporności, wcześniaków) szczepienia przeciwko pneumokokom i ospie wietrznej. Jednak bez względu na te dobre zmiany konieczny jest dalszy rozwój programu. Od dwóch lat Światowa Organizacja Zdrowia postuluje, by szczepieniami przeciwko pneumokokom objąć wszystkie dzieci do dwóch lat. Niestety, nie można tego zrobić ze względu na brak środków w Ministerstwie Zdrowia. W ostatnich latach wydatki na szczepionki wynosiły około 60 mln zł rocznie. Potrzeby związane z unowocześnieniem programu szczepień mogą być trzy, cztery razy wyższe. Tymczasem już w tym roku zabrakło środków na realizację dotychczasowego programu szczepień w obecnym kształcie. Obecnie polski program szczepień, w swoim czasie powód do słusznej dumy, jest mniej nowoczesny, skromniejszy niż w Czechach, Słowacji, na Węgrzech i Litwie. Powszechne obowiązkowe szczepienia dzieci przeciwko pneumokokom wprowadziło już 16 państw europejskich. Z medycznego punktu widzenia celowość tych szczepień jest poza dyskusją, podobnie jak potrzeba szerszego wprowadzania szczepień skojarzonych, również postulowana przez lekarzy i naukowców.



Jak pogodzić racje medyczne i ekonomiczne

BEATA MAŁECKA-LIBERA
Jestem wiceprzewodniczącą sejmowej Komisji Zdrowia, ale także pracownikiem ochrony zdrowia. Moim zdaniem, najważniejsze są w tym przypadku następujące kwestie: wzrost nakładów finansowych, zmiany w kalendarzu szczepień, ale także problem zdrowia publicznego. O zmianach w kalendarzu szczepień mówią lekarze, naukowcy i dobrze, bo wymaga on unowocześnienia. Jest to istotne dla profilaktyki chorób zakaźnych, ochrony przed nimi dzieci, a także dla polityki zdrowotnej państwa. Co to oznacza, co się składa na tę politykę? Otóż, na pewno opieka zdrowotna, nakłady na nią i te problemy pozostają w centrum powszechnej uwagi. Staramy się więc modernizować istniejący system ochrony zdrowia, wprowadzać nowe rozwiązania. Są to działania potrzebne i słuszne. Zdecydowanie mniej miejsca zajmuje problem zdrowia publicznego i czynniki, jakie na nie wpływają. Obecnie i w przyszłości. Nasze społeczeństwo starzeje się. To wymaga określonych świadczeń. Obecne inwestycje w szczepienia ochronne dadzą pozytywne rezultaty za jakiś czas – 10, 20 lat. Są to inwestycje w przyszłość. Jest to działanie konieczne. Lekarze i naukowcy wyliczają i uzasadniają, jakie potrzeby należy przede wszystkim sfinansować. Przedstawia się też publicznie ograniczenia finansowe. My, politycy, jesteśmy niejako w środku tych dyskusji. Mamy świadomość, że nie na wszystko wystarczy. Ale zmiany w kalendarzu szczepień są potrzebne. Przecież właśnie dzięki szczepieniom udało się zlikwidować zagrożenia poważnymi niegdyś chorobami. Inwestycja w zdrowie, także w obecnej trudnej sytuacji, jest tak naprawdę inwestycją w społeczeństwo, w nas, a więc przełoży się też na gospodarkę. Chciałabym zwrócić uwagę na potrzebę powszechnej edukacji zdrowotnej. Wtedy ludzie inaczej popatrzą na to, co sami mogą zrobić dla swojego zdrowia. Zrozumieją np. jak ważne są szczepienia, nie tylko te obowiązkowe czy zalecane dla dzieci. Brakuje nam takiej świadomości. Wciąż mówi się o grypie, a nawet jej pandemii i fatalnych skutkach choroby, o tym, że warto się przed nią bronić, czyli szczepić. Mimo to w Polsce przeciwko grypie szczepi się zaledwie 10 proc. ludności. To świadczy o braku właściwej edukacji zdrowotnej.
ALEKSANDER SOPLIŃSKI
Najważniejsza dla uporządkowania spraw ochrony zdrowia jest ustawa o zdrowiu publicznym. Sejm pracuje nad nią od kilku lat. I nadal jej nie ma. Może teraz uda się zakończyć nad nią prace. W moim przekonaniu działania na rzecz ochrony zdrowia należy prowadzić, biorąc pod uwagę dwa aspekty: medyczny i ekonomiczny. W sprawach ekonomicznych wiadomo, że w resorcie zdrowia brakuje środków nawet na ten rok. Wiadomo też, że płatnikiem na ochronę zdrowia jest również NFZ. W różnym stopniu finansuje m.in. leki refundowane. Wobec tego refundowane mogą być również szczepionki w 30 czy w 50 proc. Sprawa do ustalenia. Ale taka ulga jest bardzo istotna, gdyż te nowe zalecane szczepionki są drogie. Wciąż nie wiadomo, czy i kiedy będą pieniądze, by weszły na listę szczepień obowiązkowych dla wszystkich dzieci. Może więc teraz dokonać choćby takich zmian, by szczepionki trafiły na listę leków refundowanych i tym samym stały się tańsze. Wtedy przy niższej odpłatności zapewne więcej rodziców zdecydowałoby się na szczepienia zalecane.
PAWEŁ GRZESIOWSKI
Skoro skrupulatnie liczymy wszystkie koszty i korzyści ze szczepień i zmian w ich kalendarzu, to przy zaproponowanym rozwiązaniu widzę jeszcze jedną możliwość obniżki cen szczepionek. Otóż za szczepionkę, także refundowaną, kupioną indywidualnie w aptece, na pewno zapłaci się drożej niż wówczas, gdyby była dostarczana w większej ilości bezpośrednio do placówek wykonujących szczepienia. Najlepiej byłoby więc znaleźć taką możliwość legislacyjną, żeby można było kupować szczepionki niejako centralnie wprost od producenta.



BEATA MAŁECKA-LIBERA
Włączenie szczepionki przeciwko pneumokokom do kalendarza szczepień obowiązkowych, co stanowi pierwszy priorytet merytoryczny zespołu ekspertów ds. szczepień przy ministrze zdrowia, nasza komisja uznała za w pełni uzasadniony. Tak więc choć dopiero w ubiegłym roku takie szczepienia były obowiązkowe dla dzieci z grup specjalnego ryzyka, chcieliśmy, by w tym roku były dostępne dla wszystkich dzieci w wieku 0–2 lata. Taki wniosek został zgłoszony do resortu. Względy budżetowe sprawiły, że nie udało się go zrealizować. Przyjęliśmy to tłumaczenie, zakładając, że wrócimy do sprawy przy planie na 2010 rok. Niestety, wiadomo, jaka jest obecnie sytuacja finansowa. Tak więc skoro rozumiemy względy ekonomiczne, a zarazem potrzeby zdrowotne najmłodszych, to pomysł częściowej refundacji szczepionek przez NFZ trzeba uznać za bardzo ciekawy. Sądzę, że warto będzie do niego wracać.
EWA BERNATOWSKA
Powszechne szczepienia dzieci przeciwko pneumokokom są właśnie inwestycją w zdrowie publiczne. Chronią przed groźnymi chorobami dzieci, ale zarazem osoby z ich rodziny i otoczenia: rodzeństwo, rodziców, dziadków. A zatem budują, wzmacniają odporność środowiskową, co zostało już udowodnione. Tym samym osiąga się nie tylko pożądany efekt medyczny, ale i ekonomiczny. I o tym też warto pamiętać.
BEATA MAŁECKA-LIBERA
Kilka dni temu uczestniczyłam w konferencji na temat strategii rozwoju Polski do 2030 roku. Niektórzy uważają, że to zbyt odległa przyszłość. Ale moim zdaniem dobrze, że wreszcie mówimy o strategii. W przypadku zdrowia publicznego jest ona bardzo potrzebna. Zgodnie z ustaleniami tej konferencji potrzebna jest nam wielostronność działań, każdy resort powinien przemyśleć i przygotować dalekosiężny program, skoordynować je z innymi, tak by zarysowała się dalekosiężna perspektywa rozwoju naszego kraju. W takie działania idealnie wpisuje się potrzeba unowocześnienia, poszerzenia programu szczepień ochronnych. W materiałach WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), która zaleca wprowadzenie szczepienia przeciwko pneumokokom wszystkich dzieci do dwóch lat, podane są argumenty dotyczące wszelkich szczepień. I wynika z nich jednoznacznie, że właśnie szczepienia pełnią priorytetową rolę w ochronie zdrowia publicznego.



PAWEŁ GRZESIOWSKI
Na te ważne powszechne szczepienia przeciwko pneumokokom resort nie ma pieniędzy. Ich roczny koszt ponaddwukrotnie przekracza obecny budżet ministerstwa. Tak więc nadzieję w tej sprawie daje tylko jakiś rodzaj partnerstwa z NFZ. Nie wszystkich rodziców stać, by za te zalecone szczepionki płacić z własnej kieszeni. Roczny koszt koniecznych czterech porcji wynosi 1 tys. – 1,2 tys. zł. Należy wprowadzić zmiany legislacyjne, które pozwolą dofinansować zakup z NFZ.
ALEKSANDER SOPLIŃSKI
To słuszny wniosek. Szczepionki są rzeczywiście drogie. Ale rodzice nie zawsze z nich rezygnują z przyczyn finansowych. Bywa i tak, że dopiero w trakcie poważnej choroby dziecka dowiadują się, że można było jej uniknąć. I dodają, że skłonni byliby za to dać każde pieniądze. No, ale tak jest zawsze, gdy zagrożone jest zdrowie lub życie. Natomiast trzeba się zastanowić, dlaczego wiedza o nowoczesnych szczepionkach, ich możliwościach w zapobieganiu chorobom zbyt rzadko dociera do zainteresowanych, w tym przypadku rodziców. Czy w tej dziedzinie nie należałoby również czegoś zrobić, by podnieść jej poziom?



Jak szerzyć wiedzę prozdrowotną

BEATA MAŁECKA-LIBERA
Choć uważam, że szczepienia przeciwko pneumokokom powinny być jak najszybciej ogólnie dostępne i bezpłatne, to skoro na razie ze względów finansowych jest to niemożliwe, trzeba zadbać o edukację społeczną. Ludzie powinni wiedzieć, przed jakimi groźnymi następstwami mogą uchronić szczepienia.
EWA BERNATOWSKA
Wiedza o szczepieniach ochronnych jest rzeczywiście zbyt mała. Dlatego Polskie Towarzystwo Pediatryczne oraz immunolodzy z Sekcji Wakcynologii chcą zorganizować w tym roku w listopadzie pierwszy Ogólnopolski Dzień Szczepień, tak jak to się dzieje w innych państwach europejskich. Chcielibyśmy, by patronat nad nim objął minister zdrowia, główny inspektor sanitarny, sejmowa Komisja Zdrowia, a do współpracy zapraszamy wszystkie instytucje i organizacje. Celem tej inicjatywy jest właśnie rozpowszechnianie wiedzy o szczepieniach. Wolontariusze będą rozdawać ulotki, będziemy spotykać się z ludźmi zainteresowanymi tym tematem, odpowiadać na ich pytania, czyli po prostu edukować.
ALEKSANDER SOPLIŃSKI
Warto wykorzystać wszelkie możliwości. Jestem lekarzem położnikiem i wiem, że każde dziecko, gdy opuszcza szpital, dostaje książeczkę zdrowia z zaznaczonymi wizytami, szczepieniami obowiązkowymi itd. Można by włożyć do niej ulotkę o szczepieniach zalecanych i znaczeniu szczepień w ogóle. Takich materiałów nie ma. Natomiast stale przychodzą do szpitali reklamy produktów mlekozastępczych, z którymi my lekarze walczymy, bo najlepsze jest przecież karmienie piersią, albo namowy, by zamrażać krew pępowinową na wypadek przyszłych schorzeń. Ważną rolę mogliby też odegrać lekarze. Lekarze rodzinni nie załatwią wszystkiego. Pediatrzy skupiają się głównie na leczeniu, nie mają czasu na edukację, także na temat szczepień. Zostały zlikwidowane ośrodki matki i dziecka, które mogłyby z powodzeniem zajmować się także popularyzację szczepień. Nie ma dziś w szkołach lekarzy i pielęgniarek, a także stomatologów. Trzeba się tym na nowo zająć i odbudować po prostu opiekę zdrowotną nad dzieckiem.



BEATA MAŁECKA-LIBERA
Jednak nawet najdoskonalsze rozwiązania nie zastąpią edukacji i wiedzy o tym, jak należy dbać o zdrowie. My obecnie postrzegamy ochronę zdrowia jako walkę z chorobą. Pora to zmienić. Zacząć myśleć o swoim zdrowiu i dbać o nie. Zbyt rzadko korzystamy z możliwości zabezpieczenia się przed chorobą. Tymczasem stan naszego zdrowia w 10 proc. zależy od opieki medycznej, w 20 proc. od skłonności genetycznych i aż w 50 proc. od nas samych. Trzeba o tym pamiętać i skłaniać do zachowań sprzyjających zdrowiu. Przygotowując ustawę o zdrowiu publicznym, mocno zaakcentujemy ten aspekt. I będziemy stawiać na rozwój prozdrowotnej edukacji i społecznej świadomości.

Gdzie szukać sojuszników

ALEKSANDER SOPLIŃSKI
Nasz podzespół w Komisji Zdrowia zajął się tym, jak tematyka prozdrowotna jest traktowana w podręcznikach szkolnych. Nie jest z tym dobrze. Więcej można się dowiedzieć o pantofelku niż o zdrowiu człowieka czy zdrowotnej profilaktyce. Na ten temat mówi wychowawczyni w przedszkolu, ale potem w szkole podstawowej czy średniej już panuje cisza. Pora to zmienić. Ale te działania edukacyjne nie zwalniają nas oczywiście ze starań o rozszerzenie kalendarza szczepień, np. we współpracy NFZ.
PAWEŁ GRZESIOWSKI
Podnoszeniu wiedzy społeczeństwa, kształtowaniu prozdrowotnych postaw możemy tylko przyklasnąć i wspierać je. Jednak trzeba pamiętać, że to państwo pełni rolę stymulatora w ustalaniu świadczeń zdrowotnych. I warto, by w imię aktualnych zdrowotnych potrzeb doszło do zmian w ustawie o chorobach zakaźnych, dzięki czemu będzie można szybciej uzyskać środki na szczepienia przeciw pneumokokom dla wszystkich dzieci do lat dwóch.
EWA BERNATOWSKA
Zasada profilaktyki jest słuszna i sprawdzona w praktyce. Warto więc, wręcz trzeba, uwierzyć ekspertom, którzy dziś mówią o potrzebie nowych szczepień, w tym przeciwko pneumokokom. Podejście do tej sprawy też bywa różne, czasem także lekarze podważają opinie naukowców. A jak dowiodło życie i skuteczność dotychczasowych szczepień, lepiej jednak im zaufać.
CO WARTO WIEDZIEĆ O PNEUMOKOKACH
Pneumokoki to złośliwe bakterie atakujące przede wszystkim dzieci. Wywołują groźne i trudne do leczenia choroby, jak sepsa, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, ostre zapalenie płuc, stawów, kości, wsierdzia, otrzewnej, ucha środkowego.
Obecnie już 34 kraje, w tym 18 europejskich, wprowadziły szczepionkę przeciw pneumokokom do swoich narodowych programów szczepień. Jest ona dostępna także w Polsce, ale nie należy do kalendarza szczepień obowiązkowych i bezpłatnych dla wszystkich dzieci. Jest zalecana, co oznacza, że w pełni płatna przez rodziców. Bezpłatnie otrzymują ją tylko dzieci z grupy specjalnego ryzyka (np. noworodki z wrodzonymi brakami odporności). O skuteczności szczepionki przekonują wyniki krajów, które najwcześniej zaczęły ją stosować i gdzie odnotowano radykalną redukcję infekcji pneumokokowych.
Efekt tzw. odporności środowiskowej (ang. herd immunity) zapewniają tylko szczepienia powszechne, co bardzo podnosi ich opłacalność. Oznacza to, że każde zaszczepione dziecko chroni nieszczepione osoby ze swojego otoczenia. W przypadku szczepień przeciwko pneumokokom ocenia się, że jedno ochronione przed chorobą dziecko chroni co najmniej dwie nieszczepione osoby.