Prezes URE Marcin Swora podał w czwartek, że dzięki zapowiadanym w ankiecie inwestycjom do 2030 r. realny wzrost mocy wyniesie 6,6 gigawatów.

Wśród zapowiadanych w ankietach zebranych przez URE inwestycji nie ma elektrowni jądrowej. Przedsiębiorstwa chcą budować przede wszystkim elektrownie węglowe, które mają dać do 2030 r. 19 gigawatów mocy brutto. Połowa tej mocy powinna zostać oddana do użytku ok. 2015 roku.

Nowe elektrownie opalane gazem ziemnym mają dać niespełna 300 megawatów mocy, znaczne mają być też inwestycje w elektrownie wiatrowe. Budowane przez te firmy biogazownie, elektrownie wodne i źródła opalane biomasą do 2030 roku maja dać ponad 600 MW dodatkowej mocy - wynika z ankiet.

Ankieta objęła 12 elektrowni, 19 elektrociepłowni, 14 operatorów systemu dystrybucyjnego, operatora systemu przesyłowego i grupy energetyczne.

Reklama

Do 2014 r. deficyt energii z krajowych źródeł w stosunku do zapotrzebowania na prąd może wynieść ponad 6 proc. Według URE ryzyko wystąpienia przerw w dostarczaniu energii dotyczy lokalnych obszarów zasilania w regionach o ponadprzeciętnym wzroście zapotrzebowania na moc i tych, które leżą w dużych odległościach od elektrowni.

Dla ograniczenia skutków tych braków konieczny będzie import energii. Według URE konieczne jest udrożnienie połączenia z Ukrainą (Rzeszów - Chmielnicka na Ukrainie). Połączenie z Litwą według szefa URE powstanie za 8 lat. W tym czasie potrzebna będzie też odbudowa i rozbudowa sieci energetycznej w kraju.

Dopiero po 2015 r. - do 2024 - w systemie powinna pojawić się nadwyżka energii ponad planowane zapotrzebowanie na prąd - wynika z danych URE.

W ocenie URE przychody z prywatyzacji elektroenergetyki powinny zostać przeznaczone na inwestycje, które pozwolą na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Polski.

AL, PAP