Przez ostatnie dni akcje na światowych rynkach spadały na łeb, na szyję. Równie szybko topniało zaufanie inwestorów i zwykłych zjadaczy chleba do banków oraz firm ubezpieczeniowych.

Dlatego wczoraj sześć światowych banków centralnych wpompowało w światowy system finansowy kolejne 200 mld dol. Te wirtualne pieniądze to oferta pożyczek dla banków komercyjnych. Same nie miały skąd czerpać funduszy, bo nikt już nie chce nikomu pożyczać tak astronomicznych kwot, obawiając się bankructwa dłużnika.

Zabiegi te nieznacznie poprawiły nastroje na europejskich rynkach akcji. Atmosfera jednak wciąż jest bardzo napięta.

Reklama

Pozostaje otwarte pytanie, jak będzie wyglądać światowy system finansowy po kryzysie. Wszystko wskazuje na to, że państwa zdecydują się na zaostrzenie regulacji i ograniczenie kredytowego szaleństwa. Już teraz w pośpiechu wprowadza się pewne restrykcje, np. w sprawie tzw. krótkiej sprzedaży akcji na amerykańskiej i brytyjskiej giełdzie (umożliwiają one zarabianie na spadkach).

Konsekwencją kryzysu będą też poważne zmiany właścicielskie w bankach. Przecenione akcje będą chętniej kupować tzw. Sovereign Wealth Funds, państwowe fundusze z Chin czy emiratów z Zatoki Perskiej.

POL