Wstępne porozumienie, które firmowali swoimi nazwiskami przywódcy Demokratów Nancy Pelosi (Izba Reprezentantów) i Harry Reid (Senat) oraz przywódca Republikanów w izbie niższej Ray Blunt, osiągnięto po prawdziwym maratonie negocjacyjnym – informuje „Gazeta Wyborcza”. Pośpiech był wskazany, ponieważ politykom zależało na tym, aby zdążyć przed poniedziałkowym otwarciem giełd w Azji, tak aby uspokoić rynki kapitałowe.

Przygotowany przez sekretarza skarbu Henry'ego Paulsona plan polega na wykupieniu od zagrożonych upadkiem banków złych długów hipotecznych (łącznie do 700 mld dol.), co pozwoliłoby na poprawienie płynności całego systemu finansowego.

Wiadomo już, że administracja nie otrzyma od razu całej sumy potrzebnej na ustabilizowanie rynku. Kompromisowy plan przewiduje wyasygnowanie z góry "zaledwie" 250 mld dol. Kolejne 100 mld dol. ma leżeć w gestii prezydenta. Druga połowa żądanej przez Paulsona sumy będzie wymagać kolejnej akceptacji ze strony Kongresu.

Aby zwiększyć rolę podatników, którzy będą finansowali zagrożone upadkiem instytucje finansowe, rząd będzie miał prawo przejmować udziały tych instytucji. Firmy biorące udział w planie ratunkowym będą musiały także ograniczyć wynagrodzenia dla swoich szefów. Tych zmian, podobnie jak zwiększenia kontroli władz regulacyjnych nad funkcjonowaniem rynków finansowych (na co także się zgodzono), domagali się Demokraci.

Administracja uzyska także dodatkowe uprawnienia, które pozwolą na większą interwencję przy restrukturyzacji najbardziej zagrożonych długów hipotecznych. W ten sposób Kongres chce zachować przynajmniej pozory równowagi, pokazując Amerykanom, że dba nie tylko o interesy Wall Street, ale także "Main Street", czyli zwykłych obywateli.

Plan Paulsona wcale nie gwarantuje sukcesu - ostrzegają ekonomiści i komentatorzy mediów finansowych. Niektórzy ostrzegają wręcz przed kolejnym fiaskiem. Jego wpływ na sytuację całego sektora, a pośrednio całej amerykańskiej gospodarki trudno jednak dokładnie przewidzieć.

Problemy zaczyna odczuwać także europejski sektor bankowy. W weekend pojawiły się wątpliwości co do kondycji finansowej belgijsko-holenderskiego Fortis Banku, który - jak mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu - jest zadłużony na trzykrotność PKB Belgii. Przedstawiciele władz Belgii i Holandii w weekend prowadzili kryzysowe rozmowy na temat Fortisu.

Problemy ma też brytyjski bank Bradford & Bingley, dziewiąty co do wielkości bank na Wyspach udzielający kredytów hipotecznych - poinformowały dzienniki "Times" oraz "Daily Telegraph", powołując się na nieoficjalne źródła. Zdaniem mediów w grę wchodzi nacjonalizacja banku i połączenie go z przejętym wcześniej Northern Rock.

POL