Osiem miesięcy po kłopotach banku Northern Rock, przyszła kryska na B&B. To była "building society", przekształcona w bank. Teraz, poza akcją ratunkową brytyjskiego rządu dotyczącą zagrożonych aktywów, Santander, przez swoją brytyjską filię - Abbey - przejmie 200 oddziałów banku i jego działalność depozytową.

B&B specjalizował się w kredytowaniu kupna nieruchomości pod najem. Przyznawał też kredyt na podstawie oświadczenia o zarobkach m. in. osobom, których przychody ulegały dużym wahaniom, lub były nieregularne.

Hiszpański Santander działa na brytyjskim rynku usług bankowych za pośrednictwem wcześniej przejętych banków hipotecznych Abbey National i Alliance & Leicester. Oba banki, podobnie jak B&B, to dawne towarzystwa oszczędnościowo- kredytowe, które zmieniły strukturę własności. Przekształciły się z instytucji należących do członków w spółki akcyjne notowane na londyńskim parkiecie.

Nacjonalizacja oznacza, że brytyjski podatnik bierze na siebie ryzyko niewypłacalności ze strony kredytobiorców B&B. Z końcem czerwca br. bank ten miał 2,5 mln klientów i depozyty o łącznej wartości 22,2 mld funtów. Wartość udzielonych przez bank kredytów pod zastaw nieruchomości sięgała 41,3 mld funtów.

Reklama

Niepewność jednak dotyczy kilkuset tysięcy akcjonariuszy, w większości drobnych, którzy stracili na spadku walorów banku i nie wiadomo, czy cokolwiek za nie dostaną w przypadku jego nacjonalizacji. Powodów do obaw nie mają natomiast depozytariusze, których wiceminister finansów Yvette Cooper zapewniła, że ich lokaty są bezpieczne.

W piątek za 1 akcję B&B płacono 20 pensów wobec ok. 3 funtów rok wcześniej. W związku z rosnącą stopą oprocentowania kredytu na rynku międzybankowym, B&B napotkał na większe trudności w finansowaniu swoich operacji.

AL, Les Echos, PAP, Bloomberg