Aktor Marek Konrad, siedząc za masywnym biurkiem, reklamował w telewizji kiełbasę, „która przegoniła ich kiełbasę”. W tle umieszczono flagi. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest to parodia orędzia prezydenckiego. Gdyby ówczesna głowa państwa wytoczyła twórcy spotu proces o naruszenie dóbr osobistych, pewnie by wygrała.
Reklama ta bowiem nie miała nic wspólnego z realizacją prawa do wolności wypowiedzi czy kontroli i krytyki społecznej. A tylko w tym kontekście dozwolone jest używanie bez zgody zainteresowanego cudzego nazwiska.
Jak zauważa Dorota Rzążewska, wspólnik zarządzający w Biurze Patentów i Znaków Towarowych Jan Wierzchom i Partnerzy, nie każda parodia czy pastisz w reklamie są dozwolone.
– Wszystko zależy od kontekstu, a ustawy nie określają precyzyjnie granic dozwolonej parodii – wyjaśnia prawniczka. – Trzeba uważać, aby nie nadużyć cudzej godności.
Reklama
Warto przypomnieć, że hasła reklamowe można zarejestrować w Urzędzie Patentowym na wyłączność i funkcjonują one wówczas jako znaki towarowe.

Nazwisko na towarze

Przy rejestracji znaku czy sloganu należy pamiętać, że urząd patentowy ma prawo odmówić rejestracji znaku, którego używanie narusza prawa osobiste i majątkowe osób. Jednym z praw osobistych jest nazwisko i wizerunek. Urząd także odmawia rejestracji, gdy znak jest sprzeczny z dobrymi obyczajami, porządkiem publicznym oraz może wprowadzić odbiorców w błąd, co do charakteru, właściwości (w tym jakości) lub pochodzenia geograficznego towaru.
W prawie Unii Europejskiej dopuszczalne jest stosowanie nazwisk przy rejestracji znaków towarowych. Wspólnotowy znak można przedstawić w postaci graficznej złożonej z wyrazów, łącznie z nazwiskiem, rysunków, liter, cyfr, kształtu towarów i opakowań. Tak jest w przypadku, gdy na towarze widnieje nazwisko przedsiębiorcy, który go wyprodukował, np. Toyota – dla aut czy Yves Saint Laurent – dla kosmetyków.
Wątpliwości może już jednak budzić umieszczanie nazwiska producenta, który z wytwarzanym obecnie towarem nie ma już nic wspólnego np. E. Wedel. A to dlatego, że producent, ani jego rodzina nie gwarantują jakości produktu.

Gwiazda nie zapewni jakości

Używając nazwiska osoby znanej w celach marketingowych, mamy nadzieję, że dzięki temu sprzedamy lepiej i więcej, a klient ma wrażenie, że kupuje towar najwyższej jakości.
Dr Justyna Mordwiłko-Osajda z Uniwersytetu Warszawskiego uważa jednak, że znak towarowy nie realizuje funkcji gwarancyjnej.
– Brak jest jakichkolwiek mechanizmów prawnych powstrzymujących uprawnionego do znaku przed obniżaniem jakości – twierdzi Justyna Mordwiłko-Osajda. – Nie stoją za tym żadne sankcje prawne – dodaje.
Kwestia ta szczególnie silnie została zaznaczona w wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Elizabeth Emanuel. Znak składający się z jej imienia i nazwiska został zarejestrowany w Wielkiej Brytanii. Stał się szczególnie rozpoznawalny po ślubie księżnej Diany, która wystąpiła w sukni uszytej w tej firmie. Po latach twórczyni znaku – pani Elizabeth wniosła o jego unieważnienie, gdyż firma została sprzedana, przechodziła z rąk do rąk i utraciła renomę. Klienci nie wiedzą, kto jest obecnie właścicielem przedsiębiorstwa. Nazwa wprowadza klientów w błąd, co do jakości towaru – dowodziła pani Emanuel.
Europejski Trybunał nie zgodził się z tym poglądem. Stwierdził, że dla stwierdzenia wprowadzenie w błąd odbiorców wymaga się zaistnienia faktycznej pomyłki. A ta nie może dotyczyć sukien ślubnych, lecz wyłącznie projektanta. A projektant to nie rodzaj towaru.

Sobowtór i maska

Coraz częściej zdarza się zatrudnianie sobowtórów znanych osób w reklamach. W tym wypadku nie ma zakazu rozpowszechniania wizerunku, a dobrze zorientowany klient wie, że Sharon Stone nie objada się serkami camembert z Turka.
Inna sytuacja jest w przypadku postaci fikcyjnych z filmów, odgrywanych przez zawodowych aktorów. Użycie ich wizerunku (maski artystycznej) dla celu innego niż rozpowszechnianie danej produkcji zawsze wymaga zgody zainteresowanych.