Zgodnie z przyjętym we wtorek przez rząd Wieloletnim Planem Finansowym Państwa, będą obowiązywały trzy stawki podatku VAT: 5, 8 i 23 proc. Oznacza to podwyższenie stawki podstawowej (dotychczas 22 proc.) o 1 proc., podwyższenie stawki na żywność nieprzetworzoną z 3 proc. do 5 proc., obniżenie stawki na żywność przetworzoną z 7 proc. do 5 proc. oraz podwyższenie z 7 proc. do 8 proc. stawki np. na budownictwo, leki, niektóre media (zimna woda, odprowadzanie ścieków, wywóz śmieci).
"Mnożenie obniżonych stawek to fatalny pomysł, który rozpocznie jedynie dyskusje, zrodzi wiele wątpliwości. Jest w tym więcej demagogii niż będzie pieniędzy dla budżetu" - powiedział Neneman.
Jego zdaniem konsumenci nie odczują szczególnie podwyżek VAT. "Jeżeli mleko kosztuje dziś netto 2 zł, to z 5 proc. VAT będzie to 2 zł 10 gr., z VAT np. 8 proc. byłoby to 2 zł 16 gr. To niewielka różnica. "Zresztą mówienie, że żywność to największe obciążenie najbiedniejszych gospodarstw domowych, to nieprawda. Najwięcej wydają one na utrzymanie mieszkania, media. Te zaś podrożeją, bo VAT na nie wzrośnie o 1 proc." - dodał Neneman.
Zaznaczył, że faktyczne potrzeby budżetowe są 10 razy większe niż 5-5,5 mld zł, które spodziewa się uzyskać rząd w związku z planowaną podwyżką VAT.
"Przy takich kosmetycznych zmianach jak te zaproponowane przez rząd prawdopodobnie za rok czy dwa znów trzeba będzie podnieść VAT, a i tego nie wystarczy. Rząd powinien więc zdecydować się na podwyżkę PIT na 2-3 lata - stawki 18 proc. na np. 19 proc., a stawki 32 proc. na np. 35 proc. Druga niezbędna zmiana to likwidacja rozmaitych preferencji fiskalnych, jak np. becikowego" - powiedział Neneman.
Przyznał, że w obecnej sytuacji finansowej budżetu "rząd nie miał wyjścia i musiał podnieść podatki, bo po stronie wydatków nie może wykonać żadnych większych ruchów, które byłyby akceptowalne społecznie".