Jak donosi kanadyjska prasa, minister handlu międzynarodowego Peter Van Loan wskazał na obawy związane z działaniami krajów arabskich i zauważył, że mają one wpływ na swobodny przepływ informacji. Wypowiedź ministra dziennik "The Globe and Mail" zinterpretował jako postawienie się rządu w Ottawie w roli mediatora.

Van Loan wyraził zdziwienie planami ograniczenia możliwości BlackBerry przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, które chcą funkcjonować jako miejsce przyjazne dla biznesu. Urządzenie to jest wykorzystywane przede wszystkim przez firmy i rządy jako bardzo bezpieczne narzędzie komunikacji. Przesyłanie danych klientów rządowych i korporacyjnych odbywa się w sposób szyfrowany za pośrednictwem serwerów RIM w Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Właśnie na bezpieczeństwie komunikacji klientów korporacyjnych i rządowych zbudowano markę RIM. Ochrona prywatności klientów indywidualnych jest znacznie słabsza.

Brak możliwości kontroli przesyłanych treści to podstawowy przedmiot sporu RIM z kolejnymi krajami, które powołują się na kwestie bezpieczeństwa i walki z terroryzmem. RIM powtarza jednak, że nie ma możliwości monitorowania zaszyfrowanych danych. Cały system został tak właśnie zaprojektowany, by nie można było naruszyć jego bezpieczeństwa - przekonuje firma w oświadczeniu wydanym w środę.

Arabia Saudyjska groziła zablokowaniem możliwości wysyłania maili z BlackBerry już od piątku, jednak - jak poinformował w piątek portal "The Globe and Mail" - nie wyłączono usługi BlackBerry Messenger, bo doszło do postępu w negocjacjach RIM z saudyjskim regulatorem rynku.

Reklama

Wciąż trwa spór RIM ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, które chcą mieć kontrolę nad treściami przesyłanymi przez BlackBerry, a kolejny kraj - Algieria - chce ograniczyć możliwość korzystania z kanadyjskich urządzeń. Takie zamiary zasygnalizował też Liban. W Indiach spór z RIM trwa od dawna. Z kolei Indonezja, która jakoby miała dołączyć do grupy blokujących usługi BlackBerry, zapewniła, że nie ma o tym mowy. W Indonezji RIM nie zgodził się na żądania, by w tym kraju powstało centrum przetwarzania danych.

Rząd Kanady nie jest osamotniony w swoim wsparciu dla RIM. Rozczarowanie w związku z planami Zjednoczonych Emiratów wyraził już amerykański Departament Stanu. Sekretarz stanu Hillary Clinton powiedziała, że również przedstawiciele USA będą odbywać techniczne spotkania z krajami, które chcą utrudnić korzystanie z BlackBerry.

Zarówno poważny "The Globe and Mail", jak i torontoński tabloid "Toronto Star" podkreślają, że dla Waszyngtonu sprawa dostępu do internetu i komunikacji elektronicznej to jeden z fundamentów demokracji. W podobnym tonie wypowiedział się dla "Wall Street Journal" jeden z szefów RIM Michael Lazaridis, który podkreślił, że istotą sprawy jest internet. "Jeśli nie mogą dać sobie rady z internetem, niech zamkną do niego dostęp" - oznajmił.

Z kolei dla rządu kanadyjskiego - podkreślił "The Globe and Mail" - spór dzielący wiele krajów z RIM to okazja do pokazania wsparcia dla najbardziej znanej na świecie kanadyjskiej firmy. Trzeba pamiętać, że według najnowszych sondaży popularności przygotowanych dla telewizji CBC konserwatywny rząd, który choć jest rządem mniejszościowym, od czterech lat stale notował kilkupunktową przewagę nad opozycyjnymi liberałami, właśnie tę przewagę stracił. W ostatnim badaniu EKOS poparcie dla torysów i liberałów było na tym samym poziomie.

W komentarzu redakcyjnym "The Globe and Mail" podkreśla, że o kontrolę nad komunikacją użytkowników BlackBerry starają się kraje, w których prawa człowieka nie są należycie przestrzegane, i dlatego RIM nie powinien uginać się pod presją rządów. Firma nie może też ryzykować ugody z takimi krajami jak Arabia Saudyjska czy ZEA, bo w kolejce staną następne rządy, chcące kontrolować biznes i obywateli. Z drugiej strony, RIM musi jednak starać się o dalszy rozwój.

Na świecie jest 41 mln użytkowników BlackBerry. W miniony wtorek RIM zaprezentował jego najnowszy model.