To oznacza, że może się ono stać najkosztowniejszą pod względem ekonomicznym katastrofą naturalną.
Do tej pory za taką uchodziło trzęsienie ziemi, które w 2008 roku spustoszyło chińską prowincję Syczuan. Zginęło wówczas 70 tysięcy ludzi, bezdomnych zostało 11 milionów, a koszty gospodarcze wyniosły 147 miliardów dolarów.
Na drugim miejscu jest poprzednie wielkie trzęsienie w Japonii – w Kobe w 1995 roku. W jego efekcie zginęły 6434 osoby, a straty wyniosły 114 miliardów dolarów.
Reklama
137 miliardy dolarów to z kolei koszt huraganu „Katrina”, najbardziej niszczycielskiego w historii Stanów Zjednoczonych, który w 2005 r. zrujnował Nowy Orlean, zabijając ok. 1800 osób.
Te trzy katastrofy z ekonomicznego punktu widzenia były zdecydowanie najgorsze. Na kolejnych miejscach tej czarnej listy znajdują się trzęsienie ziemi w Irpinii we Włoszech (1980 r. – 52 mld dol.), trzęsienie w południowej Kalifornii (1994 r. – 43 mld dol.), huragan Andrew na Florydzie i w Luizjanie (1992 r. – 41 mld dol.), powodzie na rzece Jangcy w Chinach (1998 r. – 40 mld dol.), trzęsienie w Chuetsu w Japonii (2004 r. – 32 mld dol.), huragan „Ike”, który w 2008 r. przeszedł przez Karaiby i Teksas (30 mld dol.) oraz trzęsienie, które w 1999 r. zniszczyło Izmit w Turcji (27 mld dol.).
Nawet jeśli koszty obecnego kataklizmu okażą się większe niż te w Syczuanie, to liczba ofiar raczej się nie zbliży do tamtej. Ostatnie dane mówią o 4314 zabitych i 8608 zaginionych.