Odreagowanie spadków czy powrót do trendu?

Wciąż kluczowe pozostaje pytanie, czy ostatni ruch to jedynie odbicie po wcześniejszych spadkach, czy może powrót to trendu wzrostowego. Tego tak naprawdę nie wiemy, ale co można zaobserwować, to wyraźne spowolnienie pierwotnego ruchu na północ, spowodowanego uczuciem ulgi, że świat nie pogrąży się w atomowym kataklizmie po awarii japońskiej elektrowni. Tutaj nasz rynek zachowuje się dzisiaj bardzo powściągliwie i po raz kolejny w ostatnim czasie idzie pod prąd. Giełdowych graczy przeraziła bliskość rekordów i widać odejście od nich. Indeksy na Zachodzie zachowują się lepiej.

Kwestia Japonii uważana jest za wstępnie zamkniętą

W przypadku Japonii wciąż mówi się o uspokojeniu sytuacji wokół Fukushimy, mimo że niektóre komunikaty mogą być niepokojące. Chodzi przykładowo o informację o skażeniu morza w okolicy japońskiej elektrowni, ale świat już się tym zbytnio nie przejmuje. Ponadto optyka rynku przesunęła się z ogromu kosztów kataklizmu szacowanych na 235 mld dolarów (oznacza to, że katastrofa była najkosztowniejsza w nowożytnej historii świata) na oczekiwanie odbicia gospodarczego w drugiej połowie roku, mówi się nawet o V-kształtnym ożywieniu.

Reklama

>>> Radioaktywna chmura znad Japonii dotrze jutro nad Polskę. Zobacz symulację

Na Bliskim Wschodzie wciąż niespokojnie

W przypadku Afryki Północnej uwaga wciąż skupia się na Libii, ale gdzie indziej sytuacja również jest napięta. Protesty w ostatnich dniach rozprzestrzeniły się na Syrię, a dzisiaj sporo mówiło się o Jemenie, gdzie dowódcy armii przyłączyli się do protestujących. Wciąż wielką niewiadomą pozostaje Arabia Saudyjska, gdzie utworzony został program wspierania budownictwa mieszkaniowego wart 67 mld dolarów. Jest on częścią pakietu socjalnego, którego celem jest uspokojenie nastrojów społecznych i zapobieżenie rewolucji. Rynek najwidoczniej nie postrzega ryzyka bliskowschodniego na znacznym poziomie. Na dzień dzisiejszy dopiero wyraźne pogorszenie sytuacji, szczególnie w Arabii Saudyjskiej, mogłoby zaprzątnąć umysły inwestorów. Zresztą stabilizuje się sytuacja w Egipcie, gdzie po udanym przeprowadzeniu zmian w konstytucji coraz bardziej realne wydają się być tegoroczne wybory do parlamentu i na urząd prezydenta. Jutro natomiast ma ruszyć giełda kairska. Inne parkiety w regionie po weekendowych wyraźnych wzrostach stabilizują się. Cena ropy natomiast bardzo spokojnie reaguje na nadchodzące komunikaty. Po raz pierwszy od dłuższego czasu rynek zwrócił uwagę na fakt, że wysoka cena czarnego surowca negatywnie odbije się na popycie.

Inflacja coraz groźniejsza

W sferze gospodarczej mimo braku ważnych publikacji makro można zwrócić uwagę na fakt, że inflacja podnosi głowę coraz wyżej. Dzisiejsze dane z Wielkiej Brytanii mówią o najszybszym wzroście cen od ponad dwóch lat. Inflacja konsumencka zanotowała roczny poziom 4,4%, co było odczytem wyższym od prognoz. Dla osób, które mówią, że to główne surowce windują ceny, warto przytoczyć odczyt inflacji bazowej, która wyłącza nie tylko koszty energii, ale też żywności. Wskaźnik wyraźnie wzrósł i osiągnął poziom 3,4%, czego niską wartością nazwać nie można. W ów obraz doskonale wpisują się ostatnie wypowiedzi przedstawicieli EBC, z których można wywnioskować, że pomimo ostatnich rynkowych zawirowań stopy procentowe w Eurolandzie mogą pójść w górę już w przyszłym miesiącu. Niewiele się więc zmieniło od początku miesiąca, kiedy Jean-Claude Trichet zaskoczył rynek swoją wypowiedzią, iż nie wyklucza rychłego wzrostu kosztu pieniądza. Siła euro na rynku walutowym taką operację wyraźnie dyskontuje.

Marek Belka studzi oczekiwania co do podwyżek stóp

W przypadku kosztu polskiego pieniądza warto przytoczyć słowa szefa NBP, Marka Belki, który w wywiadzie udzielonym Obserwatorowi Finansowemu stwierdził, że rynek zakłada zbyt wysoką skalę podwyżek. Po raz kolejny tłumiony jest zapał rynku, wywołany niezłymi informacjami z polskiej gospodarki (dzisiaj jednak inflacja bazowa za luty okazała się niższa od oczekiwań). Wygląda to trochę tak, jakby prezes NBP chciał ograniczyć skalę wzrostu stóp procentowych przed wyborami do Sejmu i Senatu. Niestety później owe spowolnienie trzeba będzie nadrabiać. Marek Belka stwierdził również, że „w najbliższym czasie trudno liczyć na znaczną aprecjację złotego”. Te słowa posiadacze kredytów walutowych akurat powinni przyjąć z ulgą, gdyż prognozy szefa NBP dla złotego w ostatnim czasie w większości się nie sprawdzają.