Z bankowości internetowej może korzystać 16,5 mln Polaków (tyle osób ma z bankiem podpisaną umowę) – wynika z danych netB@nk. Niestety ciągle ponad 40 proc. z nich z takiej możliwości nie korzysta.

>>> Czytaj również: Fundusze na niepewne czasy - gdzie najlepiej ulokować pieniądze

– To nie tylko kwestia dostępu do internetu, lecz także przyzwyczajeń, bo wielu, szczególnie starszych ludzi, woli wyjść z domu i udać się do oddziału bankowego – mówi Jerzy Węglarz z Home Brokera.

>>> Polecamy: Oto najnowszy ranking kont oszczędnościowych

Reklama

Konto jako magnes

Głównymi powodami, dla których Polacy w coraz większym stopniu korzystają z bankowości internetowej, są wygoda oraz niskie ceny, jako że za rachunek internetowy najczęściej nie trzeba nic płacić. Na 20 sprawdzonych banków 17 oferuje konto internetowe za darmo. – Byliśmy pierwsi, którzy zaproponowali darmowy rachunek, i dzisiaj inni się do nas dostosowali – mówi Artur Maliszewski, wiceprezes mBanku.
Brak opłat za konto internetowe stał się niejako standardem. ING BSK wręcz reklamował swój rachunek internetowy, twierdząc, że nie trzeba płacić, skoro samemu robi się to, co wcześniej robili inni, czyli urzędnicy bankowi.
Ale są oczywiście wyjątki. W Eurobanku, aby nie płacić za rachunek internetowy, trzeba zagwarantować miesięczne wpływy w wysokości 1 tys. zł. W Citi Handlowym i Nordei ten wymagany limit to 1,5 tys. zł. – Generalnie rachunki internetowe są jednak za darmo. To dla banków magnes, bo później klient kupuje inne usługi, za które musi już płacić – mówi Jerzy Węglarz.
W Alior Banku trzeba więc np. zapłacić 15 zł za wydanie wypukłej karty płatniczej, a potem co miesiąc 5 zł. W BOŚ karta za darmo jest w pierwszym roku, a w kolejnych kosztuje 20 zł rocznie. Przy kontach internetowych, podobnie jak przy tradycyjnych rachunkach, mogą się też pojawić opłaty za przelewy zlecane przez telefon i w oddziale banku. Taki przelew może kosztować nawet 10 zł. Za to niemal wszystkie przelewy zlecane w sieci są darmowe. Wyjątkiem jest pakiet S BNP Paribas, w którym taki przelew kosztuje 0,5 zł.

Bankomat już kosztuje

Wiele banków pobiera też opłaty za wypłatę pieniędzy z bankomatów. Posiadacz ePlanu w BGŻ za każdą wypłatę z obcego bankomatu płaci 2,5 proc. wypłacanej kwoty (nie mniej niż 5 zł). Może jednak też zapłacić miesięczny ryczałt w wysokości 4 zł i nie ponosić żadnych dodatkowych opłat. Podobny ryczałt obowiązuje w mBanku i Inteligo, czyli internetowym oddziale PKO BP. W Banku Pocztowym darmowe są pierwsze dwie wypłaty w miesiącu, a w Raiffeisen Banku pierwsze 6 wypłat. Najdrożej za wypłatę z obcego bankomatu muszą płacić klienci Pekao. Bank ma wprawdzie dużą sieć własnych maszyn, ale jeśli klient internetowy chce skorzystać z obcego automatu, zapłaci za to aż 4 proc. wypłacanej kwoty (min. 6 zł). W BNP Paribas i Lukas Banku jest niewiele taniej, bo koszt wynosi 3 proc. wypłacanej kwoty, nie mniej niż 5 zł.
Innym sposobem zarabiania są kredyty. Coraz więcej banków oferuje pożyczki, które można wziąć dzięki zalogowaniu. Są to zwykle kredyty gotówkowe. Tych najbardziej opłacalnych jednak – czyli pożyczek hipotecznych – nie można praktycznie udzielić bez wizyty w oddziale. Dodatkowo nie ma też żadnego oprocentowania pieniędzy, które klienci pozostawiają na takich kontach, albo jest ono symboliczne. Takie darmowe depozyty to oczywiście dodatkowy dochód dla instytucji finansowej. Jednak jeśli klient banku chce oszczędzać, może założyć lokatę, nie wychodząc z domu, albo rachunek oszczędnościowy, którego oprocentowanie jest już znaczenie wyższe. Taką ofertę mają mBank oraz Inteligo, w których posiadacz konta może założyć rachunek oszczędnościowy.