Świat zmęczony walką z globalnym kryzysem łaknie dobrych wiadomości. Niestety, powrót Władimira Putina na Kreml taką wiadomością nie jest. W czasach kiedy liberalne demokracje przeżywają problemy gospodarcze i tracą wiarę w siebie, nowy-stary prezydent Rosji wzmocni obóz autorytarny w globalnej polityce.
Jeżeli rosyjska polityka zagraniczna od 2012 roku będzie bardziej izolacjonistyczna i nacjonalistyczna, może wyznaczyć globalny trend. USA i Francję czekają w przyszłym roku wybory prezydenckie, liderzy będą mniej czasu poświęcać sprawom międzynarodowym. Na szczytach władzy w Chinach także dojdzie w przyszłym roku do przetasowań, przez co chińska polityka zagraniczna może się stać bardziej radykalna. Zawirowania na Bliskim Wschodzie przeciągną się prawdopodobnie na 2012 rok, podobnie jak kryzys finansowy w Europie.
W tej sytuacji osobowość rosyjskiego prezydenta będzie miała większe znaczenie niż kiedykolwiek. Rosja jest jednym z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ i pozostaje militarną, energetyczną i dyplomatyczną potęgą. Jest znaczącym graczem geopolitycznym, który wciąż myśli i działa jak wielkie mocarstwo. Niestety postrzeganie przez Putina polityki zagranicznej jest naznaczone nostalgią za szacunkiem (lub strachem), którym Rosja cieszyła się w czasie zimnej wojny, oraz głęboką podejrzliwością wobec Zachodu. Według Putina Amerykanie i Europejczycy celowo wykorzystali słabość Rosji w latach 90., by złamać obietnice i rozszerzyć NATO, a następnie wzniecić „kolorowe rewolucje” na Ukrainie i w Gruzji.
Zachodni liderzy uspokajają się, że Putin może być zły, ale nie jest szalony. Jego determinacja jako prezydenta, by ścierać się z USA o prawa człowieka, Gruzję, Ukrainę czy Kosowo, zawsze była ograniczana przenikliwą świadomością, jak daleko można się posunąć.
Niestety, stara zasada polityki mówi, że im dłużej przywódca sprawuje urząd, tym bardziej popada w megalomanię i gorzej ocenia sytuację. Putin był przez osiem lat prezydentem, przez cztery lata premierem i może zostać na Kremlu jeszcze 12 lat. W państwie o tak tragicznej historii autokratycznych rządów jak Rosja brzmi to wyjątkowo złowieszczo.