Oprócz dobrych wiadomości, np. dotyczących gotowych stadionów, pojawia się tez gorsze – związane z liczbą kibiców.

W Polsce będą grać drużyny z najbardziej zadłużonych krajów europejskich – Grecji, Włoch, Hiszpanii i Irlandii. Trudno się spodziewać, by ich kibice szastali pieniędzmi. Za nocleg nie chcą płacić więcej niż 25 euro dziennie.

Przeciętny Włoch podczas turnieju mógłby wydać od 2,3 tys. zł do 4,3 tys. zł. O Chorwatach mówi się, że wydadzą najmniej, bo 700 zł na osobę, ale nie brak wyliczeń, zgodnie z którymi kibice z tego kraju wydadzą powyżej 2 tys. zł. Niestety, w wyniku grudniowego losowania w Polsce będą grać drużyny z najbardziej zadłużonych europejskich państw, takich jak Grecja, Włochy, Hiszpania i Irlandia. Trudno się spodziewać, by byli skłonni szastać pieniędzmi.

>>> Czytaj też: Architekt Edmund Obiała: Budujemy rekordzistę - Stadion Narodowy to najdroższy stadion świata

Reklama

To niepokoi polskich przedsiębiorców, którzy mają problemy z oszacowaniem, ile zarobią. Coraz więcej obaw mają restauratorzy. W Poznaniu jeszcze pod koniec grudnia właściciele knajp spodziewali się gigantycznych obrotów, które pozwolą im się ustawić do końca życia. Dziś mają nadzieję po prostu na wzrost sprzedaży. – My liczymy na większe obroty także dlatego, że będzie to początek sezonu letniego, a to oznacza większą liczbę klientów – mówi pracownik gdańskiej restauracji Euro. Firma nie zdecydowała jeszcze o podwyżkach. Wyczekuje, co zrobią inni. A jeszcze pod koniec grudnia wszyscy zakładali wzrost cen o 15 – 20 proc.

>>> Polecamy: Euro 2012: Stadion Narodowy w Warszawie oddany do użytku (ZDJĘCIA)

W innych miastach jest podobnie. Optymizmem tryskają już tylko ci właściciele lokali, którzy prowadzą biznes w centrum miasta lub w okolicy stadionów. Ale mówią już nie o 20-proc. podwyżkach, a 5-10 proc. Choć faza grupowa nie rysuje się w różowych barwach, sytuację pod względem liczby kibiców mogą uratować ćwierćfinały i półfinał. Jeśli chcemy zarobić na kibicach, trzeba trzymać kciuki za drużyny niemiecką, holenderską i angielską. W 2006 r. na ćwierćfinał mistrzostw świata do Niemiec przyjechało 150 tys. Anglików. Także przewoźnicy i taksówkarze martwią się, że ich obroty będą mniejsze od spodziewanych. – W grudniu 2008 r., gdy w Poznaniu był organizowany szczyt klimatyczny, obroty mieliśmy o 1/3 mniejsze niż zwykle, bo mieszkańcy pouciekali z miasta, a uczestnicy szczytu nie byli tak zamożni, jak nam się wydawało. Teraz może być podobnie – mówi prezes Stowarzyszenia Poznańskich Taksówkarzy Jacek Kalka.

Najspokojniejsi są hotelarze. Jak wynika z badań przygotowanych przez serwis noclegowy eHoliday, pismo branżowe „Hotelarstwo” oraz Instytut Hotelarstwa, co trzeci obiekt noclegowy w Polsce zyska na Euro. – Uzgodniliśmy, że cena, jaką możemy zapłacić za nocleg, to nie więcej jak 25 euro za noc – mówi Thomas Gassler z organizacji Futbol Supporters Europe zrzeszającej 3 mln kibiców z 40 krajów. Zdaniem Andrzeja Szafrańskiego, analityka rynku hotelowego, oznacza to, że deklaracje kibiców są zgodne z tym, co oferuje nasz rynek. – Średnia cena za pokój w 2011 r. oscylowała w okolicach 120 zł – mówi.

To cena w obiektach ekonomicznej klasy. Według GUS stanowią one większość spośród 7 tys. hoteli w Polsce. Zarobią też te luksusowe, w miastach, w których zatrzymają się drużyny, główni zagraniczni goście i delegaci. Takich hoteli nie jest wiele (w całym kraju ok. 50 pięciogwiazdkowych), więc mogły windować ceny nawet o 30 proc. – Mamy już zarezerwowane 80 proc. pokojów przewidzianych do grupowej rezerwacji – mówi Piotr Madej z hotelu Intercontinental w Warszawie. Co ciekawe, zarobić powinny też hotele poza centrami rozgrywek, te znajdujące się na wschodzie Polski, gdyż jak wynika z ustaleń DGP, na Ukrainie jest bardzo poważny problem z dostępem do bazy noclegowej. Ze względu na niewielką konkurencję ceny za noc osiągają tam astronomiczne kwoty. Na portalach można bez trudu znaleźć oferty sięgające 2 tys. euro za noc.